PANI EKSPENDJENTKA. – zaporzyczony
PANI EKSPEDIENTKA
Adam spedzal co roku wakacje na wsi. Mieszkal w niewielkim (150 m2) domku z którego rozciagal sie wspanialy widok na rzeke. Tego lata znajomi zdazyli juz wyjechac, a on zostal sam na sam z komputerem i pisana ksiazka. W okolicy nie bylo zadnych gospodarstw tylko niekonczace sie pola i laki. Planowal wydanie swojej nowej powiesci w polowie listopada. Wtedy ludzie zaczynaja myslec o nadchodzacych swietach, prezentach, a wydawcy maja swoje zniwo. Tak bylo i tak bedzie tej jesieni jesli Adam dokonczy pisanie. W poprzednich latach przychodzilo mu ono latwiej, a teraz zupelnie sie nie kleilo. Slowa nie chcialy sie laczyc w zdania, a te które polaczyl okazywaly sie zbyt prymitywnymi. Wpatrujac sie w migajacy na ekranie kursor podazal myslami za watkami swej ksiazki. Napisal kolejny wyraz poczym skasowal cale zdanie i ponownie jego wzrok zatrzymal sie na migajacym punkcie. Chcial wziac kolejny lyk piwa, ale butelka okazala sie byc pusta i poczul jakis nieprzejednany glód. Rozejrzal sie po pokoju i ze zdziwieniem zauwazyl panujacy wokól mrok. W rogu ekranu odczytal godzine 23:20. No tak ! Zaczal pisac po sniadaniu i tak bardzo zaglebil sie w tworzenie fabuly, ze zapomnial o calym swiecie. – Cholera ! – skarcil sam siebie – Szlag by trafil ! Mamroczac pod nosem poszedl do lodówki. – KURWA – ryknal na cale gardlo gdy jego oczom ukazala sie niczym nie zmacona biel jej wnetrza.
I co teraz – myslal – jak nic nie zjem to nie zasne. Próbowal znalezc jakies wyjscie, stal wpatrujac sie w pusta lodówke. Czy lodówka, której sie codziennie uzywa moze byc zupelnie pusta? –zadawal sobie pytanie. Nagle przypomnial sobie, ze jutro osiemnasty sierpnia i jedyny sklep we wsi bedzie nieczynny, samochód zabrala zona, a rower lezy na dole popsuty. To dlatego nie byl w sklepie rano, chcial jechac rowerem, ale ze okazal sie niesprawny postanowil przespacerowac sie po poludniu. Tymczasem zastala go noc. No cóz – pomyslal – ide do sklepu, ta mila pani mówila w zeszlym tygodniu ze sklep jest czynny zawsze trzeba tylko zadzwonic i czekac na nia az otworzy. Sklep oddalony byl od jego domku o cztery kilometry. Niby niewiele ale w nocy przy slabym swietle latarki idzie sie ciezko. Szedl szybkim krokiem usilujac zapomniec o glodzie. Juz kilkakrotnie zdarzylo mu sie przyjsc do sklepu kolo 19:00 i zawsze mu otwierala uprzejmie i z usmiechem. A tam ! Najwyzej sie wkurzy, ja za to nie bede glodny. Ze wzgórza zobaczyl jej dom i palace sie w oknach swiatla. No ! Nie spi – pomyslal. Po dziesieciu minutach stal juz pod drzwiami sklepu naciskajac dzwonek. – Kto tam? – rozlegl sie glos z wnetrza.
– To ja Adam ! Przepraszam, ze tak pózno… ale pisalem ksiazke… zapomnialem zrobic zakupów, a jutro nie czynne i … –jego glos przepelniony byl niepewnoscia i niesmialoscia.
– Chwileczke – uslyszal odpowiedz wypowiedziana tonem wiecznie obrazonej ekspedientki z czasów PRL.
Po chwili otworzyly sie drzwi. Adam odetchnal widzac lekko usmiechnieta, ubrana w swój czerwony fartuszek wlascicielke sklepu. Wszedl do sklepu, a ona zamknela za nim wszystkie zamki. W pomieszczeniu panowal pólmrok. Kobieta podeszla do lady, i zapalila swiatlo. Zauwazyl, ze ma starannie wykonany makijaz, a pod przeswitujacym materialem fartuszka wyraznie rysowaly sie duze i twarde sutki. Adam patrzyl na nia chlonac jej piekno. Byla wysoka smukla brunetka, a jej duze piersi zwienczone pokaznymi brodawkami podzialaly na Adama niczym narkotyk. Wpatrywal sie w nia prawie jak w migajacy przed póltorej godziny kursor. Chlonal ja. Czul delikatny zapach jej perfum, zapragnal jej. Dzielila ich jednak lada zaslaniajac jednoczesnie to cudowne cialo od pepuszka w dól. – Napatrzyles sie ? – zapytala oschle.
– Slucham… – Nagle wyrwany z magicznego letargu nie wiedzial co odpowiedziec, skierowal wzrok na swoje buty.
– Pytalam czy sie napatrzyles ?! – Przepraszam, nie chcialem pani obudzic … zapomnialem zrobic zakupy… – próbowal niesmialo wybrnac z tej niezrecznej sytuacji.
– Ja pytalam czy sie napatrzyles?!!!!!! – Powtórzyla pytanie po raz trzeci z lekka irytacja w glosie. To postawilo Adama w naprawde niezrecznej sytuacji, nie wiedzial co odpowiedziec, przeciez to nie jego wina, ze wyszla do niego pól naga. Nie otrzymawszy zadnej odpowiedzi kobieta rozkazujacym tonem powiedziala:
– Rozbieraj sie !
– Slucham… – Teraz Adam juz zupelnie zglupial.
– Powiedzialam rozbieraj sie ! Gluchy jestes ? – Nie … tak … ja …-nie wiedzial co robic.
– Rozbieraj sie niewolniku !!!!! – ryknela na niego – Popsules mi mily wieczór wiec musisz odpokutowac. Wypowiadajac te slowa jej piersi zafalowaly pod przeswitujacym fartuszkiem. Niczym w letargu Adam zaczal sie rozbierac. Po chwili stal w samych majtkach i skarpetkach.
– Ty chyba naprawde jestes gluchy ! Do naga ! I na kolana ! – ze zloscia powiedziala ekspedientka, obrzucajac Adama przenikliwym spojrzeniem. Ten poslusznie zrobil co mu kazala i kleczac pod lada nie widzial co robic, ani co ona robi bo z tego miejsca nie bylo jej widac. Po chwili podeszla do niego.
– Liz mnie – rozkazala. Adam zobaczyl jak fartuszek muska jej zewnetrzna strone ud i czarne ponczochy. Nie miala majtek, tylko pas do ponczoch , a nad nim d**gi skórzany pas z klamrami i karabinkami jakby chciala uczestniczyc we wspinaczce wysokogórskiej. Jej szparka byla juz wilgotna kiedy dotknal jej jezykiem. Nagle uslyszal swist i poczul piekacy ból na posladkach. – Pozwolilam ci dotknac mojej cipeczki ?!!!!!!- krzyknela na niego – liz mi buty niewolniku !!!!!!!! Ekspedientka podsunela mu pod nos czerwony pantofelek na niewiarygodnie dlugim i cienkim obcasie. Nie widzac innego wyjscia Adam zabral sie do lizania. Jego jezyk czyscil dokladnie na zmiane buciki. Przesunela sie lekko pozwalajac dokladnie wylizac podeszwy. Potem musnela obcasem jego nabrzmiala meskosc. – Na plecy ! – rozkazala. Zauroczony pieknem kobiety i sytuacja nie wiele myslac wykonal polecenie. Sprzedawczyni polozyla na nim pek zimnych stalowych lancuchów. – Dawaj rece ! – jej glos i zimno stali przyprawialo go o dreszcze. Zakula mu w kajdany rece, nogi i szyje tak, ze mógl sie poruszac tylko na czworakach, a ciezar lancuchów ciagnal go do ziemi. Do tego dziwnego masywnego paska przypiela krótka skórzana smycz d**gi jej koniec znalazl sie na metalowej obrozy Adama. Powoli nie spuszczajac go z oczu zaczela rozpinac guziki fartuszka ukazujac piekno swych piersi, i obserwujac ogromne podniecenie mezczyzny.
– Chyba nie bedzie juz potrzebny, nie wydaje mi sie abys mial cos dzisiaj kupowac, a ja ciebie obslugiwac – rzucila fartuch na ziemie
– A teraz chodz niewolniku, pójdziemy na spacer. – Powiedziala z wyrazna satysfakcja w glosie, otwierajac drzwi wiodace na góre sklepu.
Przy kazdym ruchu kajdany ocieraly mu rece i nogi, a stalowa obrecz na szyi pociagana raz po raz przez ekspedientke sprawiala najwieksza niewygode. – Ruszaj sie niewolniku ! – rozkazala, uderzajac pejczem w posladek. I tak poganiany jak wieprzek i smagany po tylku pejczem dotarl na pierwsze pietro. Przeszli kawalek korytarzem do pokoju w którym byla kolezanka pani sprzedawczyni.
– Patrz co ci przynioslam ! – kopnela Adama i zmusila zeby podszedl do d**giej kobiety. Ten podsunal sie blizej, ciezka obroza i lancuch nie pozwalaly na spojrzenie w góre, Nie wiedzial wiec kim jest ta d**ga kobieta. Ona zas nadstawila mu dlugi, siegajacy do polowy uda but.
– To moja kolezanka, przywitaj sie. – Dzien dobry – powiedzial chociaz wiedzial, ze panie nie tego oczekuja. Zaczely sie smiac, nagle sprzedawczyni wymierzyla mu kilka mocnych razów swoim pejczykiem.
– Nie wiesz jak masz sie witac ? Liz jej buty !!! Poslusznie zabral sie do pracy, myslal przy tym o nieznajomej i walczyl ze wstydem, a jesli to jakas dziennikarka, fotoreporterka szukajaca sensacji. Jest przeciez wzietym pisarzem i zdjecia w takiej sytuacji obieglyby caly kraj. Kiedy buty lsnily juz od kostek w dól przerwal i dowiedzial sie, ze ma wylizac cale buty, az po uda, a w ogóle to ze nie ma prawa przestac dopóki nie padnie taka komenda. Lizal wiec je i lizal, przerazal go ich rozmiar, lecz mimo niewygody pracowal dalej. Minelo dziesiec, moze pietnascie minut. Zmeczyl sie, a jezyk stal sie suchy jak pieprz. Chcialo mu sie pic i przypomnial sobie o glodzie jaki odczuwal przychodzac tu. No dobra -pomyslal – jeszcze chwila, i jesli nic sie nie wydarzy mówie po co tu przyszedlem, kupuje zarcie i spadam. Minela chwila.
– Dobra koniec !- Powiedzial wreszcie i nie zdazyl nic dodac gdyz w tym momencie ekspedientka wepchnela mu w odbyt caly obcas swojego pantofelka. Jeknal z bólu ale i z podniecenia. – Idziemy niewolniku – rozkazala. A on zdezorientowany ruszyl popychany w strone korytarza czujac tkwiacy w nim obcas. Po kilku minutach, tyle bowiem zajela mu droga na strych czól, ze zaraz wyrzuci z siebie obcas, wraz z cala zawartoscia jelit. – Liz mi stope niewolniku, przez ciebie szlam boso ! – powiedziala sprzedawczyni szorstkim glosem, a Adam poslusznie wykonal rozkaz.
– Zobacz jak mi wybrudziles obcas ! – krzyknela. Nie czekajac na polecenie i kare, zaczal go czyscic jezykiem. Kiedy juz byl czysty ekspedientka wskazujac na duzy drewniany kufer kazala mu wejsc do srodka. Powoli i z wielkim trudem gramolil sie do srodka, popedzany raz po raz smagnieciami pejcza, kopniakami i ciagnieciem za smycz. W koncu udalo mu sie wcisnac do srodka. Sprzedawczyni zamknela nad nim klape kufra i otoczyla go nieprzenikniona ciemnosc, wsród której uslyszal szczek klódki odcinajacej go od swiata.
– Kiedy wrócisz ? – powiedzial ale odpowiedzialy mu tylko oddalajace sie kroki i skrzypniecie zamykanych drzwi.
Ekspedientka zeszla na dól do kolezanki.
– I co o nim sadzisz Aniu ?
– A co mam sadzic chwila samotnosci w kufrze dobrze mu zrobi. Taki wielki pisarz mysli, ze jest pepkiem swiata, niech wie ze my kobiety tez mamy swoje potrzeby. – odpowiedziala Ania podchodzac do sprzedawczyni.
– Kocham cie – Ja tez cie kocham Patrycjo – czule wyznala Ania i pocalowala wlascicielke sklepu.
Wzrok obu kobiet spotkal sie, a ich dlonie zaczely bladzic masujac piersi. Patrycja rozpiela biala jedwabna bluzke Ani schylajac sie przy tym i calujac jej nabrzmiale brodawki. Schodzila coraz nizej i nizej zatoczyla jezyczkiem kilka kregów wokól jej pepuszka i rozpiela zamek jej obcislej skórzanej spódniczki. Ania uwolnila zas ja od pasa do tresury. Teraz obie mialy na sobie tylko czarne ponczochy i koronkowe pasy. Dotykaly sie czule i delikatnie, a ze byly tego samego wzrostu draznily swoje sutki ocierajac sie nawzajem. – Polóz sie jestes zmeczona oswajaniem Adama – powiedziala Ania. Patrycja rozlozyla sie na lózku, podczas gdy jej partnerka zabrala sie za lizanie jej cipki. Pocalowala jej wargi sromowe najpierw jedna, a potem d**ga, poczym zlozyla na jej czulym punkciku najzarliwszy i najdluzszy pocalunek z jezyczkiem. Przez cialo Patrycji przeszla fala cieplej rozkoszy. Piescila i masowala swoje piersi, raz za razem sciskala sutki coraz mocniej i mocniej. Chwycila Anie za jej blond wlosy przyciskajac jej twarz do swojej cipki. Rytmicznie i mocno draznila swa szparke, az zaczela krzyczec i jeczec. MOCNIEJ!!!, JESZCZE!, JESZCZE !, krzyczala i wila sie z rozkoszy. Nagle jej cialo zaczelo drzec, napiely sie jej wszystkie miesnie, a piersi wydawaly sie eksplodowac z rozkoszy i naprezenia, z glosnym lamanym krzykiem ogarnal ja orgazm, a potem nastepny i nastepny. Po chwili jej cialo rozluznilo sie a z ust wydobywal sie zduszony szept spelnienia.
– Moze pójdziemy po niego ? – Spytala z figlarnym usmieszkiem Ania.
– Moze ty idz po niego ja jestem wykonczona.
– A jak mnie pozna ? No nie wiem czy juz czas…
– To wlóz tamta lateksowa maske. – odrzekla Patrycja wskazujac na stolik obok lózka.
– Ok., zaraz wróce. Adam nie wiedzial jak dlugo lezal w kufrze. Kazda minuta zdawala sie trwac wiecznie. Cale cialo mial zdretwiale i poobijane. Sadzac po odglosach z dolu to raczej nie byla fotoreporterka – myslal. Lesbijki jakies czy co ? Na pewno sadystki, a gdyby tak… Jego rozmyslania przerwalo skrzypniecie drzwi i kroki. Wrócila -pomyslal. Po chwili zobaczyl nad soba glowe w czarnej lateksowej masce. Widok ten go nie podniecil. Szturchnela go trzonkiem bata dajac do zrozumienia, ze ma wyjsc. Wydostal sie choc wydawalo sie ze nie da rady. Upadl na podloge i kiedy tylko zobaczyl przed soba jej stopy zaczal je lizac. Zauwazyl ze to ta d**ga po niego przyszla, tamta miala czerwony lakier paznokci a ta ma czarny. I znowu kolejna przeprawa po schodach. Mial dosyc ale czól tez, ze w jakis niewytlumaczalny sposób to mu sie podoba.
– No jestescie wreszcie – powiedziala ekspedientka, wstajac by zajac sie Adamem. Ania usiadla w miekkim fotelu okrytym futerkiem. Jej piersi wyzywajaco zakolysaly sie. – Widzisz niewolniku ! To jest twoja PANI ! Bedziesz robil wszystko czego sobie zazyczy, a teraz liz ja ale tylko do pepka, nie wyzej, jesli zlamiesz ta zasade zostaniesz ukarany bardzo surowo. Juz do roboty.
Adam podczolgal sie do fotela i powoli oblizywal jej stopy, paluszek za paluszkiem potem wchodzil coraz wyzej. Im wyzej tym silniej czól jej kobiecy necacy zapach i tym bardziej byl podniecony, coraz ciezej bylo mu utrzymac glowe w górze. Dotarl powoli do jej cudownych warg i lizal je i calowal rozmazujac po calej twarzy jej cudowny sok. Badal jej wnetrze jezykiem najdalej jak umial. Pragnal jej. Patrycja widzac ich dwoje postanowila przylaczyc sie. Usiadla Adamowi na plecach i zaczela ustami draznic sutki partnerki. Adam czul ze dlugo nie utrzyma jej siedzacej na nim, czujac wciaz narastajace podniecenie nieznajomej nie spowalnial pieszczot. Wwiercal sie jezykiem glebiej i glebiej, a jego nos podraznial lechtaczke. Czól tez przyjemna wilgoc i cieplo szparki siedzacej na nim sprzedawczyni. Ania wstrzasaly raz po raz uczucia rozkoszy, narastaly i rozchodzily sie coraz czesciej i intensywniej po calym ciele, az do nastania kulminacyjnego momentu. Patrycja widzac, ze jej kolezanka juz skonczyla przewrócila niewolnika na plecy i odsuwajac lancuch usiadla na jego wyprezonej meskosci. Trwalo to zaledwie kilka sekund kiedy obydwoje osiagneli szczyt przyjemnosci.
– Dziekuje ci kochanie – powiedziala zona Adama zdejmujac maske.
– Coooooo ??????!!!!!!! – Z niedowierzaniem, wstydem, spelnieniem, radoscia i setka innych uczuc które moga targac mezczyzne widzacego swoja zone wytrzeszczyl oczy.
– Ale … skad wiedzialas, ze tu bede ? Dlaczego ? – wyraznie niczego nie rozumial.
– Zostawilam ci pusta lodówke, zabralam samochód, popsulam rower, a Patrycja powiedziala Ci ze jutro sklep bedzie nieczynny. Myslalam, ze przyjdziesz troche wczesniej, ale… – Powiedziala z usmiechem zona.
– No dobrze a teraz moze byscie tak mnie uwolnili. Koniec farsy ! – wyciagnal dlonie nieznacznie przed siebie.
– Nie ma mowy niewolniku, przez cale lato piszesz ta cholerna ksiazke i niczego po za nia nie zauwazasz, nawet mnie, teraz moja kolej, na przyjemnosci.
Obie kobiety wstaly i podeszly do drzwi.
– Moze jutro damy cos zjesc! Jak bedziesz grzeczny oczywiscie! –powiedziala Patrycja i wyszly z pokoju. Adam uslyszal jeszcze zgrzyt zamka w drzwiach i zmeczony, glodny, wsciekly a przede wszystkim zaskoczony zasnal.
Epilog
Niewolnictwo Adama trwalo jeszcze dwa tygodnie, a nowe przezycia i chwile samotnosci w kufrze daly mu tysiace pomyslów do opisania. Ksiazka wzbogacona kilkoma pikantnymi epizodami sprzedawala sie jak cieple buleczki. Od tamtych wakacji cala trójka spotyka sie kazdego lata na kilka dni lub tygodni by w tym malowniczym miejscu nad rzeka by uciec na chwile od zlego, brudnego i brutalnego swiata.