Ben Esra telefonda seni bosaltmami ister misin?
Telefon Numaram: 00237 8000 92 32
Karolina i Robert. 10
Weszlam po cichu do pokoju… szybko wzielam prysznic i wslizgnelam sie do lózka. Spal niespokojnie… ale odplynelam dosc szybko…
Tyle wrazen… myslalam, ze wyjazd bedzie nuda, a tu zaskoczenie i to dzieki mojemu kochanemu mezowi.
Rano slyszalam jak wstawal, ale moje cialo nie bylo w stanie ruszyc… dupy…
Zaczynali o 6 rano, mialam byc ok 9-10, jak bedzie robic kólka na rowerze…
Po 8 wstalam… czulam sie dosc dobrze, tyle , ze czulam w nogach wczorajszy dzien… no i w tylku… ale co tam… damy rade…
Sukienka czy… sukienka… stanik… czy majtki… ? E… tylko majtki…
Z hotelu poszlam pieszo, bo to dosc blisko… Wielu kibiców stalo na calej drodze dojazdowej…
Zaczynalam byc dumna, ze mój facet tu startuje… duza imprez, a ja bylam na czyms takim pierwszy raz…
Podobno bylo ok 3 tys uczestników… co chwila ktos jechal… ale… jak oni jechali szybko… przeciez ja go nie rozpoznam.
Zadzwonilam do zony Marka, Anity…
– Gdzie stoicie ?
– Przy tym wielkim banerze kolo poczty…
– Juz ide..
Stala z synem…
– Czesc… ty ich poznajesz ?
– Ciezko. ale obiecal kiwnac…
– Jak mam rozpoznac Roberta, oni tak szybko jada…
– A nie pamietasz koszulki ?
Ale poczulam sie glupio… ja.. jego zona, a nie wiem jak wyglada mój maz na rowerze… ale pala…
– Moze kiwnie…
– On robia 8 kólek, zobaczymy ich…
Przez godzine nie bylam w stanie go rozpoznac.., a jej maz przejechal juz dwa razy… Robert tez musial…
Przez nastepna patrzylam na kazdego… ale nic… wstyd mi…
Zaczynalo byc mimo wszystko nudno… a nie jadlam sniadania…
– Pójdziemy cos zjesc ?
– Ok, oni jeszcze pojada ok 4 godziny…
– Ile… jak mozna tak dlugo jechac… ?
– To 180 km, tyle to trwa…
Nawet jej syn wiedzial wiecej ode mnie…. wiem… tlumaczyl mi po drodze… ale jestem chyba troche rozkojarzona… ten… wczorajszy wieczór… on jeszcze dziala… nie moge sie doczekac, aby mu opowiedziec…
Zjedlismy sniadanie w malej knajpce… ona postanowila isc z synem do hotelu…
A ja, w dowód mojego zaangazowania… walnelam twardo…
– Ja bede tu czekac… az zaczna biegac..
– Dobrze, kiwaj mojemu…
I tak nikogo nie widzialam, nawet jej meza… oni wszyscy byli tak do siebie podobni…
Stalam i robilam dobra mine, kiwalam wszystkim…
Po nastepnej godzinie poznalam mlodego chlopaka z Anglii… a angielski jest duzo bardziej prosty niz niemiecki…
Razem kibicowalismy… i razem krzyczelismy…
– Dla kogo jestes ?
– Dla meza…
– Ja dla brata, zwariowal w temacie sportu… marzy zeby zmiescic sie w pierwszym tysiacu…
– O.. to ladnie… mój bedzie na pewno w pierwszym tysiacu… juz startowal… ale jest po czterdziestce… a twój ?
– Mamy 29 lat, jestesmy blizniakami…
– Podobno liczy sie udzial… to jest juz wygrana…
– I ukonczenie…
– O tak, trzeba ukonczyc…
– Skad jestescie ?
– Z Polski…
– Slyszalem, ze to piekny kraj…
– O tak…
– I ma najpiekniejsze dziewczyny… jak widze…
– Nie przesadzaj…
– Rozgladnij sie dziewczyno, zobacz te Niemki… przeciez to pasztety…
Rozgladnelam sie i spojrzalam okiem faceta… ma racje… wielkie tylki, male cycki, wlosy… dresy i… e… szkoda gadac…
Ja w sukience, wlosy spiete w kok, buty plaskie, ale z rzemykami przez lydki… takie indianskie… elegancja… zawsze tak chodze… nie szpilki, bo duzo stania… ale nie adidasy…
– Ty wygladasz zjawiskowo w tym tlumie, od godziny sie patrze…
– Podrywasz mnie ?
– A nawet jakby to co ?
– Jestem tu dla meza i jestem matka piatki dzieci…
Wyraz jego twarzy byl bezcenny…
– Klamiesz… kobieta z taki cialem nie ma pieciu dzieci…
– Jestem Polka, a ty nie znasz widocznie Polek… jestesmy wyjatkowe…
– Drwisz ze mnie…
– Pewnie, ze tak, moje sa tylko dwa, ale po mezu mam jeszcze trzy… razem piec…
– To sie nie liczy…. ale i tak po dwójce jestes laska…
– Dziekuje…
Nachylil sie do ucha…
– I te piersi sa zajebiste… a tyleczek… marzenie…
– Jestes troche bezczelny…
– Taki juz jestem… ale ty sama prowokujesz… nie moja wina, ze to dziala… przeciez nie masz stanika i to widac jak cholera…
– Akurat… dziala… ?
– To sie przekonaj… stoi mi od godziny… i zaczyna bolec… zreszta twoje brodawki tez stoja…
Nie wiem, czy nie zarumienilam sie od jego bezczelnosci… ale podszedl wyraznie blizej… a moja cipka juz chciala sie odezwac…
Mimowolnie spojrzalam w wiadoma strone… ale nic nie zauwazylam…
– Oszukujesz…
– Dotknij…
– Jeszcze czego…
– Przeciez tego chcesz… seks kipi od ciebie suczko…
– Teraz juz przesadzasz…
– A ty dlaczego sie ograniczasz… ?
Nawet dupka sie odezwala… zapiekla w mimowolnym skurczu… Rozgladnelam sie dokola… nikt nie patrzyl… a on jeszcze bardziej sie przyblizyl…
Spojrzalam sie mu w oczy… i … dotknelam…
Wyczulam go… i to wyraznie… byl duzy… to dlatego jest taki odwazny…
– Mialas juz takiego ?
Zaczelam sie smiac… ale nadal go glaskalam…
– Z czego sie smiejesz ?
– Juz tyle mialam i wieksze… nawet wczoraj mnie taki rypal w dupe…
Az zgielo go… i jeknal…
– O… zaraz mnie zalatwisz…
– Malo widziales w zyciu… i nie znasz Polek…
– Bardzo chetnie poznam…i to duzo blizej…
Dotknal mnie… i delikatnie… zaczal obracac… aby dotknac swoim kutasem mój tylek…
Spojrzalam sie naokolo… nic… nikt nie zwracal na nas uwagi… kazdy patrzyl sie na ulice…
Objal mnie, dotknal piersi… musnal brodawki… od razu cofnelam tylek w jego strone… odruch… ale on wzial to za przyzwolenie… i docisnal mocniej….
Czulam calego jak lezy miedzy póldupkami… jak porusza nim na boki… jak jego oddech przyspiesza…
Niestety moje cialo od razu stanelo na wysokosci, majteczki na pewno sa mokre… skurcze nadchodza same…
Myslalam, ze wczorajszy dzien wyeksploatowal mój seks na dlugo. ale mylilam sie, wszystko wrócilo ze zdwojona sila…
Zaczelam go chciec … to wariactwo, ale naprawde po wieczorze, który zmasakrowal mój tylek, chcialam poczuc tego pieknego kutasa w cipce… to byloby dopelnienie… ale jak… jak… ?
– Dasz mi tutaj ?
Oszolomila mnie ta sytuacja… totalne zaskoczenie, ja przeciez jestem dla meza…
Zakrecilo mi sie w glowie…
– Nie moge… przeciez sa zawody… ludzie…
– Strzele od razu… daj…
– Masz gume ?
– Nie mam, ale jestesmy z malego miasteczka, mialem do tej pory dwie panienki i obydwie byly dziewicami…
Wsunelam reke pod sukienke i odsunelam majtki… on zaczal wyciagac.. przez rozciecie z tylu doszedl do cipki, lekko sie wygielam, a on wszedl od razu… mialam tak mokro, ze plynelam…
Boze jak cudownie… tak… jestem wariatka…
– Nie ruszaj sie… bo ktos zobaczy… szepnelam…
– Nikt nie patrzy…
Delikatnie zaczal mnie jechac… rekoma obejmowal jakbysmy stali i byli normalna zakochana para…
Jego kutas wyraznie drgal od podniecenia… a mnie zaczelo sie az robic slabo…
Jestem nienormalna, daje obcemu na zawodach mojego meza… w tlumie ludzi, jeszcze ktos zobaczy i zawolaja policje…
Bedzie wstyd… zaczynalam sie bac… konsekwencji… a … on zaczal mnie tak mocno przyciskac do siebie, jedna reka za piersi, a d**ga za brzuch… i… zaczal strzelac…
Zamknelam oczy… d**gi, trzeci, czwarty strzal… zaczelo mi leciec po nogach…
Drgal w ekstazie… calowal wlosy, szyje…
– Zakochalbym sie w tobie w sekunde…
Chcialam tak trwac… i trwac… tak szybkie podniecenie oszolomilo mnie zbyt mocno… bylam po czesci w swoim swiecie podniecenia… i nie chcialam wracac…
– Wyciagnij… uslyszalam swój glos… to rozum…
Gdy to zrobil szybko poprawilam majtki… ale wstyd.. mokre nogi od spermy…
Takiego seksu to w zyciu nie mialam…
– Jestes niesamowita…
– Wiem…
Nastepny.
Ale tak mna walnelo, ze chcialam wiecej…
Odwrócilam sie do niego i pocalowalam go przy wszystkich…
Mialam to gdzies, w tej chwili mój swiat stoi w miejscu i wariuje w mojej glowie… ani na chwile nie przestala sie krecic..
Jestem tu dla meza, a oddaje sie obcemu… wiem… nie powinnam… ale tak bardzo chce przedluzyc te chwile..
Cipa jest w pól drogi do orgazmu i nie chce wracac… chce wiecej…
Jego pocalunki nie pomagaly… byly namietne… szalone… jego dlonie na wlosach. a potem na tylku…
– Szaleje za toba… jestes cudowna…
Odwrócilam glowe na zawodników… jechali skupieni… jeszcze pojada dwie godziny…
Spojrzalam sie metnym wzrokiem na jego wzrok… pozadliwy…i zakochany…
Chwycilam za reke i szarpnelam w strone hotelu…
Nie powiedzial ani slowa… tyle, ze prawie w wejsciu zobaczylam zone Marka…
Mam to w dupie…
– Jechal… ?
– Tak, kiwalam… jeszcze dwie godziny… zaraz wracam…
Jej spojrzenie bylo… wiadomo.. jakie…
Wjechalismy na pietro, otworzylam drzwi i szarpnelam sukienke… jeden ruch i stalam naga…
Dotknelam majtki… ale mokre… wlal we mnie sporo spermy… teraz juz nie strzeli tak szybko… jest mój…
Sciagnelam je, rzucilam w kat… i kleknelam przed nim…
Juz otwieral zamek… juz trzesacymi sie rekoma wyciagal kutasa… a ja lapczywa suka polknelam do konca gardla…
Jeknal…
Dotknal glowe i delikatnie ja trzymal…
– Mocniej… zawolalam… rznij mnie…
Chyba nie zrozumial…
– Zarznij moja buzie…
– Jestes pewna…
– Kurwa… tak…
To nie bylo to… nie umial… byl za delikatny… a ja chcialam w szale podniecenia poczuc oddanie…
Wzial mnie w tlumie ludzi, jak swoja wlasnosc… niech mnie zerznie jak suke…
Pociagnelam go na lózko… cale szczescie, ze nadal stal…
Sciagnelam spodnie, slipy… i nadzialam sie jak jak najszybciej…
Nie lubie byc u góry… ale teraz musialam… i po czasie spodobalo mi sie to…
Stal i wchodzil naprawde gleboko… macica tez dorzucala swoje zdanie na sytuacje…
Jego dlonie na piersiach, moje na jego klacie… i ruch posuwisty… w góre, w dól… szybko i mocno…
W pewnym momencie zamknal oczy i rozmarzyl sie…
Trzasnelam go w twarz…
Oprzytomnial…
– A to … to co ?
– Za bezczelnosc, za gwalt przy ludziach… za zdrade mojego meza…
Walnelam go znowu…
– Sama chcialas… sama dalas…
– Jestem zamezna kobieta, mnie sie bierze, ja.. nie…daje…
I znowu go walnelam…
Chwycil mnie i przekrecil na plecy…
Nareszcie…
Ruszyl mocno… ruszyl szybko… gwaltownie…
Tak… tak chce byc brana… jak suka, zerznieta przez faceta… w dupe mu nie dam, ale chce orgazmu… i to teraz…
Wsunelam reke do lechtaczki… on podniósl moje nogi na swoje barki i trzymajac za biodra, walil jak szalony… a ciagle bylam w butach… nawet mnie sie to podobalo…
Przyszedl szybko… jego zacisnieta twarz, jego moc w niej pokazala mi Pana… bioracego swoja suczke… za bioderka…
Scisnal jedna reka piers… a ja zaczelam jeczec… z rozkoszy… chcialam jeszcze jeden… dociskalam biodra do niego… on przyspieszal…
– Yes, yes… fuck me… fuck… i zaczelam ryczec…
Podrapalam go po klacie… niech ma wspomnienie… od polskiej dziewczyny…
Gdy wzrok zaczal mu uciekac… ja tez bylam gotowa…
Dostalismy razem… cos pieknego… wbijal sie, jakby chcial mnie przedziurawic… a to draznilo wszystko w srodku…
Piers bolala, bo nie kontrolowal uscisku… ale zaczal puszczac…
Walnal sie obok mnie…
– Fuck… to jest niemozliwe… ty jestes niemozliwa… ale laska… kocham cie…
Usmiechnelam sie… oj ci faceci… jeden, no dobra dwa strzaly i oddaja serce pierwszej lepszej… kurwie…
A niech ma wspomnienie…
Nachylilam sie i wzielam ile szlo…
Ale zaczal krzyczec… ale jeczec… az wyrwal moja glowe z kutasa…
– To jest nie do wytrzymania… sorry…
– Zadowolony…
– Cholera, kobieto ja ciebie kocham…
Klepnelam go w klate…
– Mamy misje… wracamy kibicowac…
Szybko umylam cipke, nowe majteczki, nowa sukienka… i juz lecialam do drzwi… ledwo nadazal…
– Szybciej, szybciej…
Doszlismy w piec minut do zony Marka, oczywiscie razem, ale po drodze wytlumaczylam mu, kto to jest…
Udawalam, ze to kolega sportowiec Roberta…
Nachylilam sie jej do ucha…
– Musial do kibelka… biedak…
Jej twarz sie rozluznila i usmiechnela sie…
Sprawa zalatwiona… ogólnie nasz seks trwal dosc krótko, wiec nie podpadlo…
Oczywiscie dotykal mnie co chwila… co meczylo mnie, bo podniecenie wcale az tak mi nie opadlo… ale umyslowo nie chcialam tego… mam inna misje i jestem w stanie wybrac dobra strone…
Niemniej bylo to przyjemne, taki powiew czystego uczucia dobroci i pozadania, bez udawania…
Nastepne godzimy minely szybko… coraz wiecej kolarzy konczylo i zaczynali biegac… teraz musze go zlapac…
– To chyba twój maz, Karolino…
Spojrzalam sie… tak, to Robert… usmiechniety… fajnie…
– O… mój brat…zawolal…on…
Prawie razem zmieniali rowery na buty biegowe…
Usmiechnelam sie i nabralam dumy… Jego brat ma 29 lat, mój 42… i sa razem… to kto jest lepszy ?
– Marek pewnie tez zaraz bedzie…
– Na pewno…
Kiwnal nam, gdy przebiegal…
– Jak idzie ?
– Super, dobry czas mam…
I polecial…
Nastepne cztery kólka… co godzine…
Stoimy nadal…
Markowa poszla na jedzenie… a my jak kochankowie, przytuleni stalismy i muskalismy sie dlonmi, ustani we wlosach… dmuchnieciem w szyje… pocalunkiem…
Gdyby mój tu byl to pogonilabym go od razu… ale godzina stania na 10 sekund machania… to jest duzo…wolnego czasu…
– Ostatnie nasze chwile razem, potem ty do Polski, a ja na wyspy… chcesz mój telefon… ?
– Nie… bylo fajne, ale ja mam meza i dzieci…
Jednak smarkacz, jacy oni sa przewidywalni…. pewnie chcialby sie od razu zenic…
– Nie bedziesz w ciazy ?
– Teraz sie pytasz, a jak bede… ?
– To uznam za swoje, nawet moglabys do mnie przyjechac… mamy duzy dom… nie jestem biedny…
Zaczelam sie smiac…
– Nie, nie bede w ciazy…
O forsie nawet nie wspomnialam, jest radocha… ale jaja… facet pewnie przedstawi mnie zaraz swoje matce…
Gdybym byla samotna… gdybym byla… to moze… ?
Ale nie jestem i ciesze sie… takiego faceta jak Robert to nie znajde…
Marek przyjechal dobre pól godziny po moim…
– Robert juz pojechal ?
– Tak, troche przed toba…
Nie bede go dolowac… kazdy ma swój maraton…
Czas sie dluzyl, ale w miare jak coraz wiecej zawodników konczylo, robilo sie tloczniej… radosniej i weselej…
Wielu padalo po mecie… kilku trafilo do karetek… zaczynalam sie bac… a jak cos mu sie stanie… ?
Moje obawy rosly w miare uplywu czasu… po trzecim kólku byl mocno zmeczony… tylko kiwnal…
Serce walilo mi jak szalone….
Zauwazyl…
– Martwisz sie o niego … ?
– Jak cholera…
– Zaraz skoncza… nie kontrolujesz… ale maja super czas… dlatego sa zmeczeni… brat jest tuz za twoim…
To akurat wiem, ale mimo wszystko…
Ostatnia godzina to meczarnia… zona Marka wrócila…
– Juz koncza ?
– Twój jest 30 min za moim, moze jeszcze 10 minut…
– Ok, tak jak zawsze… twój lepiej jezdzi na rowerze… chociaz ostatnio bylo tylko 15 minut…
Jest… biegnie… o … usmiechniety… kiwa i jeszcze dociska…
Czas 11 godzin i 3 minuty…
Ale jest szczesliwy… Anglik tez wita brata… jest za moim z 30 sekund… i co… kto jest mocniejszy… ?
Objelam go i wycalowalam…
– Jak sie czujesz… ?
– Zajebiscie… mam 934 miejsce… ale czad…zobacz jaki piekny medal…
I wtedy zrobil cos zupelnie nieoczekiwanego… podszedl do brata mojego kochanka i zaczeli sobie gratulowac…
– To mój nowy przyjaciel… razem jechalismy na rowerach i sie dopingowalismy… a na biegu poznalismy jak starzy sportowcy…
Mój kochanek prawie padl, ja to samo… ale podeszlam i pogratulowalam… cholera … ta sama twarz… ale dziwne uczucie… i jego reka… stanowczo za dlugo trzymala moja…
Oczywiscie zmeczony… ale te oczy… tak wpatrzone we mnie…
Ten oczywiscie od razu z bratem do nas… jak do starych…
– Które ?
– 934
– Ja 953… ponizej tysiaca… super…
– Moja zyciówka… zawola Robert… dzieki za doping…
– Ty tez mnie ciagnales…
– Omówimy sie jutro na drinka i pogadamy, ok ?
– Super… John daj panu nr telefonu…
A Robert do mnie…
– Kochanie zapisz od Pana telefon…
– Juz Pani podaje…
Zaczelam sie smiac… leciutko.. ale widzialam twarz Johna… ledwo sie kryl…
Nie chcialam, a jednak los jak zwykle plata figle… czemu nadal sie dziwie… ?
– A Marek ?
– Jeszcze biegnie, jest pól kólka za nami…
Podeszlismy do zony Marka…
– Dobrze mu idzie… zaraz bedzie…
– Tobie poszlo dobrze… gratuluje…
– Dziekuje, mialem male psychiczne wspomaganie od kolegi… i od mojej zony…
– Ode mnie ?
– Oczywiscie, potem ci wytlumacze…
Poczekalismy na Marka, dobiegl mocno zmeczony… miejsce 1076, tez dobrze… ale nie to, co Robert…
Gdy sie ogarneli poszli na jedzenie…
– A jednak zapisalas nr telefonu… ciekawe co ?
– Tak, zdecydowanie dziwny zbieg okolicznosci… ale jestem do tego juz przyzwyczajona…
– To znaczy…
– Za duzo tu gadac… jak mogly splesc sie nasze losy, ich losy, jakie istnieje prawdopodobienstwo, no jakie ?
– Zadne, prawie… na tyle ludzi… ?
– No wlasnie ale, posluchaj, jak sie wygadasz, nawet bratu, to urwe ci jaja..
– No co ty…. nigdy niczego nie powiem…
– Ja bede musiala, ale w swoim czasie… jak wyjedziemy…
– Powiesz mu ?
– Oczywiscie, jestesmy malzenstwem, które nie ma tajemnic przed soba…
– Nie rób tego… bo moze… cos ci zrobi…
Zaczelam sie smiac…
– Mój maz nosi mnie na rekach… nie znasz takiej milosci… jest niespotykana, wyjatkowa…
– Opowiedz mi… teraz jestem zaintrygowany…
– Moze w innym zyciu, nie teraz… bylo pieknie, ale kazdy idzie w swoja strone… do jutra cisza… pamietaj…
Wrócili, ale zmeczeni… ojejku…
– Idziemy do hotelu ?
– Czekamy na rowery, zaraz beda wydawac… sa ramy czasowe na odbiór…
– Dobrze…
Przytulilam sie do niego… mój kochany maz… jest Ironmanem… facetem z zelaza… a ja dumna… jestem jego zona…
Zalatwili formalnosci i poszlismy do pokoju…
Po prysznicu polozyl sie…
– Na dwie, trzy godziny, zregeneruje sie na wieczorna impreze… a twoja sie udala… ?
– Jestes niemozliwy, nienawidze cie… taki numer mi wykrecic…
– Co slabo bylo ?
– Moze niech ci Jurgen opowie… wtedy uslyszysz. jak twoja zona zostala gwiazde pierwszego planu w teatrze seksu…
– Az tak dobrze… ?
– Nie moge ci opowiedziec, bo musialbys mnie od razu zerznac… idz spac… przypilnuje cie…
Zasnal w sekunde… a ja patrzac sie na niego jak spi… zasnelam obok… tez mialam swój sport ukonczony…
Obudzilam sie o 19. Robert spal jak zabity… niech pospi…
O 20 zadzwonil Jurgen…
– Jeszcze spi, mam go obudzic ?
– Nie, poczekamy…
O 21 zaczal sie przeciagac… gdy otworzyl oczy zobaczyl mnie w pelni ubrana i odwalona na impreze…
– Ales ty jestes piekna… sluzy ci tu pobyt…
– Twoje pomysly mi sluza… tez mialam swój maraton….
– Podobalo sie ?
– O tak, zupelnie cos innego, nawet wiem, jak na to wpadles…
– Tak ?
– Chodziles do tego klubu… prawda ?
Kiwnal glowa…
– Zal mi, jak sobie ciebie wyobraze w tamtych czasach… samotnego…
– Zabawa byla w porzadku, wyobraznia robila swoje… ale powroty samemu, do pustego domu, byly straszne… Gdyby nie dzieci to móglbym nie wracac…
– Biedaku, teraz juz nigdy nie bedziesz sam, zawsze bedziemy razem… do konca naszych dni…
– Tak, do konca… pózno juz… zaraz bede gotowy…
10 minut prysznic i stal w bialej koszuli… mój facet… mój maz…
– Ladna z nas para, prawda ?
– O tak..
Mahmed przyslal samochód.
Lokal, gdzie nas zaprosil Mahmed byl drogim lokalem… i pieknym…
Mielismy swój kacik, a nawet trzy…. bo tyle róznych ludzi bylo z nimi…
Kazdy wital sie z Robertem jakby wygral i oczywiscie ze mna… jego zona…
Mahmed dyskretnie mnie wypytal…
– Bylo ok ?
– Przeciez wiesz, Jurgen ci powiedzial…
– Byl pod wielkim wrazeniem… nie mial pojecia, ze mozna tak sie powiedzmy… bawic…
– Polki sa uczuciowe…
– O Polkach juz co nie co wiem… ale ty jestes podobno wyjatkowa…
– O tak, jestem… i dlatego dalam sie zlowic Robertowi…
– Szczesciarz…
– Nie mów mu, i tak to wie…
Usmielismy sie… i zaczela sie zabawa… szampan lal sie strumieniami…, a nawet skrzynkami…
Glosna muzyka, nikt nikomu nie zwracal uwagi.. a przeciez byli jeszcze inny goscie…
Musza miec wzgledy… jak to … biznesmeni…hm… hm…
Do 2 w nocy kazdy z kazdym gadal, smiali sie, pili… Robert byl gwiazda… i kumplem dla wszystkich… ale powoli impreza sie konczyla…
Wszyscy byli dla mnie niesamowicie grzeczni, wielu próbowalo zagadywac, ale nikt mnie nie podrywal… ani jednym slowem… czy nawet gestem…
Ale ich wzrok, spojrzenia facetów mówily i tak wszystko… nawet tych z bocznych stolików.
Ponczoszki nie raz sie pokazaly, a piersi bez stanika graly w takt muzyki…
Prawie sama, bo jakies dwie dziewczyny tez byly, ale bylam gwiazda imprezy…
Robert robil sie zmeczony…
– Pójdziemy juz, dobrze ?
– Tak, musze sie na jutro wyspac…
Pozegnalismy sie i Jurgen nas odwiózl.
– Super impreza, jak zawsze szefie…
– A jak dobrze mi poszlo, nowy rekord…
– Im starszy, tym jestes lepszy…
Posmielismy sie. W pokoju niestety Robert znowu padl…
– Przepraszam, ale odpadam, rano sie toba zajme…
– Dobrze, ja akurat seksu to mialam ostatnio duzo…
– To dobrze….
Ledwo zdazyl zdjac buty…
A ja, poszlam do wielkiej wanny.
Ciepla woda, babelki, nalalam sobie rózowego winka… i odplywalam…
Ten John byl taki przyjemny, delikatny… i te jego zaproszenia do domu rodzinnego…. moze biedak naprawde sie zakochal… ?
Mam wrazenie, ze nigdy nie bylabym sama, zawsze jakiemus facetowi bym sie podobala…. ale czy pozwoliliby mi na moje ekscesy… ?
Watpie, facet chce kobiete posiasc i ja miec na wlasnosc…
Bylabym wiezniem milosci i ta milosc w koncu udusilaby mnie. A mój Robert mnie wzial, posiadl… ale zostawil wolnosc.
Najpiekniejsza klatka, nawet ze zlota, jest tylko klatka…
A nasza milosc jest, w moim przypadku i w jego, najpiekniejsza na swiecie…
Dotknelam cipki… cieplutka, rozluzniona i napuchnieta… gotowa, a nie ma z kim…
Wyszlam z wanny i nie wycierajac sie stanelam przed lózkiem…
Dotykalam piersi i cipki… patrzylam na rece Roberta, czulam ich dotyk… jak mnie piesci… jak sciska brodawke…
Rozszerzylam nogi i poczulam jakby mnie lizal…
Sama dotknelam tylek i rozszerzalam, aby dac wytchnieniu analowi… i czulam jak on go dotyka…
Jak piesci dziurke, ale nie wchodzi… jak mnie jeszcze piecze, jak lapa skurcze na wspomnienie rypania w teatrze…
Dojsc, czy poczekac… a moze nagrac mu jak jestem niewyzyta…
Wlozylam palec do buzi i sama go sobie zagryzlam…
Poczekam… rano obudzi sie i mnie zadowoli… tak… poczekam na meza…
Jest 9, czas sie ruszyc.. obudzilam sie pierwsza… zanurkowalam… czas postawic potwora…
Zaczal sie budzic… nie musial dociskac glowy, bo sama to robilam…
Gdy stanal na dobre, usiadlam sie na niego…
– To teraz porozmawiamy…
– Ty pierwsza opowiadaj Karolinko… ja pózniej…
Zaczelam o nudzie na poczatku, potem o szybkim i niespodziewanym analu, a potem opowiedzialam jak zagralam aktorke w sztuce…
– Na poczatku mialam wrazenie, ze Jurgen celowo mnie wypchnal… jakby chcial mnie zobaczyc…
– Mylne wrazenie, mial moja prosbe, abys odwazyla sie zaszalec…
– Uknute to bylo…
– Troszeczke, wiedzialem, ze moze sie cos takiego zdarzyc…
– Ok
Na wspomnienie calosci wystepu cipka poplynela… on zaczal piescic moje piersi, a potem polozyl na biodra i ruszal w rytm mojego bujania…
Opowiedzialam, ze ta atmosfera, ludzie, scena, swiatla…ze wszystko bylo idealne, ze tak zaszalalam… jak nigdy…
– To sie juz nie powtórzy. takie emocje mna targaly i na dodatek chcialam byc lepsza od niego…
– To znaczy ?
– Ludzie klaskali, gwizdali gdy cos sie wydarzylo… np… jak mocno wchodzil mi w tylek… jak ja jeczalam, i jak dostawalam orgazmy…
– Ladnie… dostawalas… ?
– Ja… zawsze… i lubie wspólzawodnictwo… lubie byc lepsza…
– Oj ty mala suczko…
Mówilam jak specjalnie wypinalam tylek, aby byl widoczny dla ludzi… jak podchodzili do sceny… i jak gralam role zycia, jakbym byla na Broadwayu…
– A ogólnie dobrze, ze Jurgen byl ze mna, bo na koniec, gdy wychodzilam to bylam jak gwiazda… kazdy chcial mnie dotknac… a najlepiej wyruchac… jeszcze raz…
– Nie dziwie sie im…
– Zaluje ze nie mozna bylo nagrywac, mialbys co ogladac…
– Takie sa tam zasady i wbrew pozorom, to nie jest klub dla kazdego. Tam nie wchodza ludzie z ulicy, tylko klubowicze, albo na zaproszenie… i to z kasa… bo czlonkostwo kosztuje… zaden menel tam sie nie znajdzie…
Stawal juz tak, ze macica zaczynala byc zadowolona, a i cipka poplynela…
Przyspieszylam…
– Jestes taka piekna… tak sie wczuwasz jak opowiadasz… jakbys przezywala to d**gi raz…
– A ty myslisz, ze tak nie jest… ?
– A jest ?
– Mam dobra pamiec, a takie przezycie bedzie w mojej glowie dlugo…
Jego oddech zaczal przyspieszac…
– To ja musze tez sie przyznac do czegos… gdy poznalem sie z tym Anglikiem na rowerze, raz ja go bralem, raz on mnie… to potem na biegu lecielismy razem… i opowiadalismy glupoty…
– Tak ?
Wyraznie czulam jak mu stawal…
– A wiesz, zeby odwrócic uwage od zmeczenia… on opowiadal jak nie moga z bratem znalezc dobrych dziewczyn w swoim miasteczku. Same brzydkie Angielki, nie ruchane… malo wiedza o czymkolwiek… gdyby nie internet to nie wiedzialby, ze istnieje inny seks…
– Bardzo ciekawe…
– Ja mu natomiast wspomnialem jaka mam zone… jaka piekna, ze mamy piatke dzieci…
– Wtedy zaczal sie smiac… ze po piatce to u nich sa same grube pasztety…
– A ja, ze sama masz 2, ale razem mamy 5, i ze pokaze mu ciebie, aby sie nie smial…
Teraz wiem, dlaczego tak sie patrzyl na mnie…
– Dodalem jeszcze kilka rzeczy…
– Mianowicie… ?
– Ze uwielbiasz seks, ze robimy to w kazdej wolnej chwili…
– Prawie nie klamales…
– Dodalem, ze ze wzgledu na treningi pozwolilem ci pieprzyc sie na lewo….
– O…
– Wiesz jaki power dostalismy, jak sie bieglo… nie mógl uwierzyc… zapieprzalismy jak motorki… a jak dodalem, ze kochasz mnie nad zycie i opowiadasz wszystkie numery ze szczególami, to zwariowal… ledwo go doganialem.
– Bardzo ciekawy doping…
– A sobie wyobrazilem, ze spotkamy sie po zawodach, poznamy lepiej i pokazesz mu na co cie stac… a ja bede patrzec i podziwiac… i wtedy ja przyspieszylem… i co… bylem przed nim na mecie… moze biedak za bardzo sie podniecil… i stracil energie… na finisz…?
Jego kutas wiercil moja cipke dokladniej na wszystkie strony… biodra lataly… a ja tez sie poddalam…
– To teraz ja ci opowiem cos… i nie uwierzysz…
– Poznalas kogos ?
– Tak… stal za mna i mnie obserwowal… kibicowal swojemu bratu… i pozeral mnie wzrokiem… az nie wytrzymal… podszedl i bezczelnie poderwal… zlapal za piersi, pocalowal namietnie…
Wstrzymalam oddech… bo soczki z cipki zaczely moczyc mu brzuch i jaja… czulam to na udach…
– Nie wstrzymuj…
Zlapal mocno za biodra…
– Powiedzial, ze meczy sie samym patrzeniem na moje piersi i zapytal, czy dam mu tu gdzie stoimy… ?
– O ja pierdziele… i co ?
– Pozwolilam mu w tlumie ludzi wsadzic w cipe… jak niewyzyta suka, jak sprzedajna kurwa, za podniecenie, za pocalunek, za komplement…
– O Boze…
– Mialam czekac na ciebie, kiwac ci, dopingowac… a dawalam dupy obcemu Angolowi…
– Tez Anglikowi ?
– Nie tez, to byl brat twojego…
Strzelil… rozkosz rozgrzala moje krocze do bólu, plynelam… chociaz nie dostalam… a teraz jego sperma mieszala wszystko razem…
– Niemozliwe…
– Tak, niemozliwe…
Zeslizgnelam sie i zaczelam zlizywac… z kutasa.. z jajek.. z brzucha i ud… on jeczal, a ja wypinalam sie z nadzieja, ze ktos mnie wyrucha od tylu…
– Ale numer… to jest… nie… to nie jest mozliwe…
– A jednak…
Dyszal jak po biegu… ja tez… maly zwykly seks… a tyle nas kosztowal…
– Odpoczniemy… ?
– Tak, z godzinke… musze pomyslec…
– Nie mysl kochany… wieczorem spotkamy przeciez z nimi, prawda ?
– Juz nie mozesz sie doczekac ?
– Oj… jak ty mnie znasz…
Wtulilam sie w jego ramiona i odlecielismy… w bezgranicznym szczesciu…