Tropikalna przygoda cz. 3
Cale opowiadanie jest tylko literacka fikcja i moja fantazja, ale… zastanawiam sie, ilu z nas, facetów, nie marzylaby sie taka wlasnie przygoda – zatem milego czytania…
Rozdzial IV
Przed chata wodza czekalo na mnie kilku nagich mezczyzn, z których jeden, obwieszony wieloma naszyjnikami wygladal mi na ich przywódce. Nie pomylilem sie. Dowiedzialem sie, ze przyszli zaprosic mnie do swojej wioski, poniewaz dowiedzieli sie, iz jest nowy mzimu i chca go ugoscic. Skad tak szybko dowiedzieli sie o tym, pomyslalem, ale przeciez Afryka jest najbardziej plotkarskim krajem, a moze te bebny wysylaja sygnaly tylko dla nich zrozumiale. Zgodzilem sie po uzgodnieniu z Kupinda, ze prócz niej beda mi towarzyszyly cztery wioskowe kobiety jako ochrona i obstawa. A kiedy zostawili wodzowi przyniesione prezenty i wymianie zywnosci miedzy obiema grupami spolecznosci poszlismy w kierunku ich wioski. Wczesnym popoludniem dotarlismy na miejsce. Chociaz o tym wiedzialem i tego sie spodziewalem malym zaskoczeniem byl dla mnie widok tylko samych mezczyzn i chlopców w róznym wieku, chodzacych, siedzacych badz lezacych w chatach. A jeszcze wiekszym zaskoczeniem bylo to, ze wcale sie nie krepujac przybyciem obcej osoby do wioski – uprawiali gejowski seks we wszystkich mozliwych konfiguracjach. A to czterech mezczyzn wzajemnie dupczylo sie i ssalo sobie nawzajem kutasy, a to chlopcy 8- a moze 10-letni bawili sie swoimi malymi kutaskami obciagajac lub ssac sobie wzajemnie.
Zaproszono mnie do chaty wodza, który siadlszy na swoim krzesle zaczal wypytywac mnie o moje podejscie do meskiego seksu. Widac otrzymal ode mnie zadowalajaca odpowiedz, bo po jego poleceniu do chaty weszlo kilkunastu mezczyzn i chlopców, którzy zasiedli wokól wodza i mnie. Moje pilnujace i ochraniajace mnie kobiety zagrodzily im droge do zbyt bliskiego przebywania przy mnie. Wiedzialy, co robia, bo mezczyzni i chlopcy otaczajacy ich wodza bez zenady zaczeli mu obciagac i ssac kutasa, który powoli twardnial i sztywnial pod wplywem tych zabiegów. Sam w tym czasie bawil sie kutaskami chlopców, mietolil ich male woreczki z jadrami, a jednemu z wyrostków ssal w czasie, kiedy o nic sie mnie nie pytal, a tylko sluchal tlumaczenia moich slów przez Kupinde. Pewnie gdyby nie bylo mojej ochrony ja takze stalbym sie obiektem tych karesów ze strony wioskowych mezczyzn. Ale ja bylem MZIMU kobiecej wioski, bylem MZIMU dla nich i tylko ich, wiec moglem czuc sie bezpiecznie.
Kiedy wodzowi jego meskosc stala sie odpowiednio twarda, jeden z chlopców, moze 14-letni Murzynek o usmiechnietej i bardzo sympatycznej buzi, wypial sie tylkiem w jego strone, a wódz natychmiast przytknal i jednym pchnieciem wsadzil mu w czekoladowe oczko swojego kutasa. Przez dluzsza chwile tak go posuwal, a my, to znaczy ja i otaczajace mnie kobiety, musielismy sluchac jego stekania i sapania, pojekiwania nastolatka… az wyciagnal go, przez chwile potrzepal i trysnal struga spermy na jego plecy. Wsadzil mu jeszcze raz w tylek, po czym klepnal go w posladek i tak zakonczyl sie pokaz wodza.
Potem oprowadzil mnie po wiosce, pokazal, ze wszyscy ze wszystkimi w jego wiosce dupcza sie na potege: chlopcy z mezczyznami, nastolatkowie z chlopcami lub zaledwie dziecmi, dzieci ze soba bawily sie swoimi przyrodzeniami – jednym slowem orgia w meskim wydaniu, cos a’la Sparta lub Rzym z Kaligula w starozytnosci. Proponowal mi skorzystanie z uslug malutkiego chlopczyka, ale grzecznie odmówilem pokazujac na towarzyszaca mi obstawe – ja wolalem jednak „wykorzystywanie” mnie chocby przez staruche Mguwe niz posuwanie dziecka w malutka dupke. Jednak w milej atmosferze pozegnalismy sie i wrócilismy pózno w nocy do wioski kobiet.
W chacie Kupinda zapytala:
– Ja tobie podobac sie meska wioska?
– Wiesz, takiej ilosci seksu miedzy facetami nigdy nie widzialem, a juz z dziecmi to jakos tak bylo mi dziwnie…
– Dlaczego? Oni to kochac, oni lubic to robic, oni myslec to normalne…
– Moze dla nich… ja juz wole was i miec seks z wami… – zawiesilem glos, a po chwili dodalem – a z toba szczególnie!
– Juz nie jestes zly, ze my porwac ciebie?
– Nie… takie juz jestescie i nie ja bede to zmienial, to jest wasze zycie i skoro z tym jest wam dobrze, to co mi do tego.
– Ty byc dobry mezczyzna, ty mówic jak dobry wódz, jak dobry mzimu…
***
Mijaly kolejne dni i tygodnie bardzo podobne do siebie. Przecietny dzien mijal mi na dwukrotnym spacerze po wiosce – jeden przed poludniem, a d**gi po poludniu, oczywiscie zawsze w towarzystwie wodza i Kupindy. Chociaz zaczynalem rozumiec znaczenie poszczególnych slów, to jednak nie potrafilem na razie dogadac sie ze wszystkim, wiec Kupinda towarzyszyla mi w tych „obchodach”. Na czym one polegaly? Otóz do moich „zadan” nalezalo miedzy innymi pokazywanie wszystkim mieszkancom, ze mój kutas nadal jest sprawny, w ciaglej gotowosci, dumnie sterczacym do przodu. Na pozwalaniu oddawania mu naleznej mzimu czci i szacunku, czyli pozwalaniu na czolobitnosci, a raczej czolodotykalnosci, i umozliwieniu calowania jego „swietego” czubka. A przede wszystkim na tym, ze gdy w mijanej chacie w progu kleczala kobieta z wypietym na zewnatrz tylkiem, pokazujacej w calej krasie swoja dupe i cipke, musialem do takiej chaty wejsc i porzadnie wydupczyc bedaca w sprzyjajacym okresie do zaplodnienia kobiete. Musialem to robic na oczach widzów, którzy po skonczonym akcie pomrukiwali z zadowolenia i przescigali sie w mozliwosci dostapienia „laski” wylizania mojego oblepionego sperma i sluzem danej kobiety kutasa. Nawet nastoletnie dziewczynki byly na to chetne i czasami im pierwszym udawalo sie dopasc do niego i uprzedzic starsze kobiety w tym zajeciu. Na poczatku zzymalem sie na takie akty czci i szacunku, ale Kupinda wytlumaczyla mi, ze to u nich normalne i nie powinienem zabraniac nastolatkom tego, gdyz tym sposobem ucza sie do przyszlego bycia matkami, a takze wielbienia swojego mzimu.
Wszystkie dziewczeta, które uczestniczyly w swoim pierwszym tancu mamama, a nastepnie zostaly pozbawione dziewictwa przez drewnianego fallusa i nadziane na mojego kutasa, zaszly w ciaze. Wódz, a i cala wies byla zadowolona z takiego mzimu. Kolejne kobiety, oczekujace w progu swojej chaty z wypietym tylkiem i cipka na dupczenie przeze mnie zachodzilo w ciaze, co bylo dobrym prognostykiem na dalszy rozwój wioski i profity, jakie sie z tym wiazaly. Albowiem wiele kobiet byly kupowanych przez mezczyzn z odleglych wiosek, a ze byly plodne i bardzo pracowite nie tylko w polu i obejsciu, wiec byly pozadanym nabytkiem i inwestycja na przyszlosc.
Kiedy okazalo sie, ze i Kupinda takze byla w ciazy wódz wrecz chcial mnie udusic w uscisku ze szczescia, a jego sterczacy kutas o malo co nie przebil mi brzucha, tak sie chlopina rozczulil i zapamietal tym faktem zostania dziadkiem, ze nie zwazal na to, iz jego sterczacy kutas wbija mi sie w brzuch.
Te moje codzienne wedrówki-obchody wioski skutkowaly tym, ze niewiele róznilem sie kolorem od pozostalych mieszkanców wioski. Ale nie tylko brazowa skóra byla moim nabytkiem – takze mój penis, przez calodzienne popijanie owego napoju wydluzyl sie do chyba 25 centymetrów, takze jego obwód wydatnie sie powiekszyl… teraz wygladal na poteznego meczyciela kobiecych cipek. Brakowalo mi zaledwie paru centymetrów do dlugosci penisa starego wodza, ale ja mialem jedna przewage nad nim – zapladnialem po kolei kolejne kobiety, no i dopiero od paru tygodni popijalem ten napój, podczas gdy on pije go juz ladnych kilkanascie lat. Kupinda nie byla o nie zazdrosna i czesto sama mówila mi, która z kobiet jest w potrzebie lub sprzyjajacym zaplodnieniu okresie, a nawet zaprowadzala do jej chaty i z boku obserwowala moja „prace”. Nauczylem prawie wszystkie kobiety seksu w pozycji misjonarskiej, a niektóre z nich juz teraz, wiedzac ze bede przechodzil obok ich chaty na obchodzie, nie wystawialy wypietego tylka, tylko lezaly w progu z szeroko rozlozonymi nogami, co oznaczalo dla mnie „obowiazek” wsadzenia im mojego kutasa w cipke i solidne ruchanie. Gdyby nie ten napój i doskonale odzywianie marnie bym skonczyl w krótkim czasie – zaruchalbym sie na smierc w tej wiosce. Ale tak sie nie dzialo – korzystalem, a wlasciwie MUSIALEM to robic, bo to bylo „przeznaczenie” i takze mój „uswiecony wioskowy obowiazek”. Nawet podczas przechadzki z wodzem na pola nie odmawialem sobie przyjemnosci zanurzenia mojego kutasa w któras z wypietych, jak zawsze ociekajacych sluzem czekoladowych cipek… i bylo mi obojetne, czy to szparka 20-latki, czy cipa 60-latki – wszystkie byly mokre, gorace i chetne na zagoszczenie go w swoim wnetrzu.
Kiedy wiecej niz polowa zdolnych do bycia matka kobiet w wiosce byla w ciazy zauwazylem, ze Kupinda z dnia na dzien stawala sie coraz bardziej smutna, jakas taka wyciszona. Na poczatku skladalem to na karb jej ciazy, ale w koncu nie wytrzymalem i spytalem wprost, dlaczego sie smuci.
– Ja wiem, ty zrobic swoje, wiele kobiet zostac mama od ciebie, ja tez zostac mama od ciebie, a ty pewien dzien odejsc od nas i wraca do siebie, do swoja wioska…
– Gluptasie, jak mozesz tak myslec – odparlem. – Jestes ze mna w ciazy i bedziesz mama mojego dziecka…
– Wiele kobiet byc przez ciebie mama.
– Ale to ciebie darze uczuciem i tylko z toba spie i jestem przez caly dzien.
– Ale ty isc niedlugo do swoja wioska… a ja zostac tutaj…
– Co ci tez przyszlo do glowy – zabiore cie ze soba… jesli w ogóle zechce wracac do siebie, do swojego kraju i swojego miasta.
– Ty to zrobic? – spytala i spojrzala na mnie oczami pelnymi lez.
– Oczywiscie Kupindo!
Objalem ja ramieniem i przytulilem do siebie. Nasze usta spotkaly sie. Czulem slony smak jej lez na policzkach i wargach. Calowalismy sie dlugo i namietnie. Delikatnie dotykalem jej nabrzmialych w wyniku ciazy piersi, glaskalem po leciutko zaokraglonym brzuchu, w glebi którego rozwijal sie mój potomek. To, ze i wiele innych kobiet nosilo w brzuchu moje rozwijajace sie nasienie nie mialo tak wielkiego znaczenia – do Kupindy przywiazalem sie, stala mi sie bliska osoba, mozna by powiedziec, ze ja pokochalem. Byla idealem kobiety: nie byla zazdrosna o inne, spelniala wszelakie moje zachcianki, traktowala mnie jak bozyszcze… cóz wiecej facet moze chciec od kobiety. Odsuwalem od siebie mysl o powrocie do cywilizacji, do zawisci, do bycia czlowiekowi wilkiem. Tu wszystko bylo proste i jasne. Jesli jestes w porzadku wobec innych, oni szanuja cie, wrecz kochaja, a jak sie jest na piedestale mzimu, to dla mnie byl raj. W ogóle nie czulem potrzeby wracania do hotelu, ubierania sie… jedynie marzylem o maszynce do golenia, bo przez ten czas zaroslem jak zwierzak.
Tak mijal mi czas na nicnierobieniu, na dupczeniu i zapladnianiu kolejnych kobiet, na cowieczornym wspólnym siedzeniu z wodzem i Kupinda przed chata, na popijaniu owego napoju i gadaniu o niczym lub po prostu na milczeniu i wsluchiwaniu sie w gwar wioski, swiergot ptaków i szum okolicznych drzew i krzewów, posród których odzywaly sie porykiwania, pojekiwania, chrzakania i tym podobne glosy zwierzat podchodzacych w poblize wioski. Takie przesiadywanie mialo tez inne walory. Wodzowi zawsze towarzyszyly kobiety, które teraz nie tylko jemu ssaly i masowaly kutasa, ale takze i ja dostepowalem tego zaszczytu. Kupinda wtedy czesto pokazywala mi któras z nich i prosila, zebym zanurzyl swojego kutasa w jej cipce. Wzbranialem sie robic to przy niej, ale wtedy mówila:
– Jestes mzimu i ty mozesz robic to z kazda kobieta, ty nie mozesz nie robic to, one byc dumna kiedy ty wsadzac im swojego puli-puli… patrz na wódz i ty robi tak samo…
Wiec wsadzalem którejs z nich, bo to ssanie i masowanie doprowadzalo mnie na granice orgazmu i organizm domagal sie wrecz upustu nagromadzonego nasienia. Kupinda czasami pomagala mi, nakierowujac mojego penisa w któras z wystawionych na rzniecie cipek. A kiedy zalewalem ja porcja spermy, owa kobieta w czcia calowala go, przykladala do czola, a pózniej wysysala i wylizywala z niego resztki spermy i swojego sluzu. Dochodzilo czasami nawet do tego, ze wódz zamiast dojrzalych kobiet przychodzil otoczony wianuszkiem podrastajacych dziewczynek, które jakby wdrazaly sie w swoje pózniejsze obowiazki towarzyszenia wodzowi, zajmowania sie jego wielkim kutasem, umilajac mu czas zabawa nim i pieszczeniem go. One mialy jeszcze czas, jeszcze nie odbyly tanca mama-mama i dopiero przed nimi defloracja na drewnianym fallusie. Ale tym sposobem nabieraly obycia i pozbywaly sie strachu przed meskim narzadem. Pozwalal niektórym z nich, a bywalo, ze wrecz nakazywal, zeby zajmowaly sie takze i moim kutasem, co nie powiem bylo bardzo podniecajace, kiedy ich raczki z nabozna czcia glaskaly go, obejmowaly i bawily sie nim.
Nawet przywyklem do czestych odwiedzin staruchy Mguwy, która chociaz stara to jednak nieustannie miala ochote na seks, a który odbywal sie w jej tradycyjny sposób – znaczy sie ja lezalem, a ona nadziewala sie na mojego wysmarowanego ich mazidlem kutasa, podtrzymywana przez dwie kobiety do czasu, kiedy jej cipa calkowicie nie objela mojego penisa swoimi obwislymi wargami, a jej lechtaczka nie powiekszyla sie na tyle, zeby zaczac bezwstydnie, aczkolwiek ciekawie, wylaniac sie sposród ich faldów. I zawsze bylo dla mnie zastanawiajace, jak to mozliwe, zeby taka stara kobieta wydzielala ze swojej cipy tyle sluzu, który splywal po moim kutasie w dól, splywal po nabrzmialych jadrach, sciekajac w rowek miedzy posladkami. Jej ujezdzaniu mnie towarzyszylo chlupotanie jej soków, mlaskanie jej cipy, kiedy zbyt wysoko sie uniosla. A miala do tego zdrowie… jezdzila tak na mnie okolo godziny. Cóz, czegóz sie nie robi dla wlasnego spokoju – nie bylem przez to pilnowany non stop, mialem swobode poruszania sie po wiosce i okolicy… chociaz wydawalo mi sie, ze zawsze ktos mnie obserwuje.
Nie liczylem czasu jaki uplynal od czasu mojego porwania… tak z grubsza liczac i patrzac na ilosc zaokraglonych ciazowych brzuchów tubylek chyba jakies 3-4 miesiace. Dziwilo mnie, ze nikt mnie nie szuka… Az pewnego dnia weszla z samego rana do mojej chaty Mguwa w towarzystwie nieodlacznych wielkich kobiet. Lezalem z Kupinda i z wolna rozbudzalem sie po kolejnym „meczacym” dniu na obchodzie wioski i zaspokajaniu wystawionych na rzniecie wioskowych cipek. Pogadala cos do Kupindy, chociaz wiele slów juz rozumialem, nie do konca orientowalem sie, o co chodzi. Kupinda przetlumaczyla mi slowa Mguwy:
– Ona mówi, ze ty byc dobry mzimu dla wioski i ona ma dla ciebie prezent, i ona prosi ciebie, zostan jeszcze w wiosce…
A kiedy Kupinda skonczyla tlumaczyc mi slowa Mguwy zza niej wysunela sie potezna kobieta trzymajac w rece moja walizke podrózna. Bylem bardzo zdziwiony tym faktem, skad one wziely moje rzeczy. Zapytalem sie o to Kupindy.
– My mamy w tym hotelu gdzie mieszkales swoich ludzi, znaczy sie kierownikiem jest kobieta z naszej wioski… ona zalatwila wszystko, zeby ciebie nie szukali, bo wiedziala, ze ty jestes dla nas waznym mezczyzna, ze jestes naszym mzimu, ze wioska cie potrzebuje… i teraz, kiedy wiemy, ze ty jestes dobry mzimu i mój maz takze, oddajemy ci twoje rzeczy i… – zamilkla na dluzsza chwile – boje sie, ze wyjedziesz od nas na zawsze.
– Gluptasie – powiedzialem do Kupindy – jak mozesz tak myslec, jestes mila mojemu serce, nosisz pod nim moje dziecko i jestem w tobie zakochany, wiec jak mozesz tak myslec, ze cie opuszcze…
– Bo inni mezczyzni, którzy byli tutaj wczesniej, jak dostawali swoje rzcezy to natychmiast wyjezdzali i juz nigdy nie wrócili.
– Wiesz przeciez, ze ja jestem inny…
– Wiem, bo nawet ta kierowniczka z hotelu wskazala na ciebie, kiedy jechaliscie na wycieczke, zeby patrzec na ciebie, ze ty jestes odpowiednim mezczyzna dla naszej wioski i naszych kobiet.
Zdumialem sie, ze to wszystko od poczatku bylo zaplanowane i ukartowane. Ale nie moglem byc na nich zly, bo przeciez chcieli jak najlepiej dla siebie, a ze ja bylem im do tego potrzebny to juz inna sprawa. Poza tym, to dobrze mi tutaj bylo i jest – wszyscy mnie kochaja, czcza jak boga, moge ciupciac do woli kiedy chce, z kim chce i ile chce, nikt nie powie mi zlego slowa, a wrecz przeciwnie, oddaja sie wszystkie z ochota o kazdej poprze dnia i nocy, a przede wszystkim to przysparzam im nowych potomków.
– Kupindo, ale ja i tak chcialbym na kilka dni wrócic do swojego kraju pozalatwiac moje sprawy i chce wrócic z powrotem do was, do wodza, do tych kobiet, a przede wszystkim do ciebie.
Kupinda posmutniala slyszac te slowa. Przytulilem ja do siebie, glaszczac jednoczesnie jej mocno zaokraglony brzuszek, w którym rósl potomek zrodzony z mojego nasienia. Potem poszlismy do wodza, któremu Kupinda powiedziala o moim zamiarze. Wódz, który jak zawsze ucieszyl sie na mój widok, kiedy to uslyszal zmarkotnial.
– Wódz tez sie boi, ze ty juz nie wrócisz, a jestes takim dobrym mzimu…
– Powiedz wodzowi, ze na pewno wróce, niech sie nie martwi, obiecuje.
***
Rozpakowalem swoje rzeczy, a przede wszystkim siegnalem po maszynke do golenia. Przez ten czas urosla mi obfita broda i wygladalem jak Robinson Cruzoe. Doprowadzilem sie do porzadku – wygladalem teraz na powrót jak cywilizowany czlowiek… i po trzech dniach przedstawiciele wioski odprowadzili mnie do odleglej o prawie dzien marszu drogi, przy której czekala na mnie rozklekotana pólciezarówka i zwiozla mnie na lotnisko. Wszyscy byli bardzo powazni i smutni podczas pozegnania. Widzialem, ze nie wierzyli w mój powrót, powrót ich dobrego mzimu, z którym zaprzyjaznili sie i przywykli do niego. Dla mnie to pozegnanie tez nie bylo latwe, gdyz zzylem sie z nimi – powiem wiecej – zaprzyjaznilem. Ale wiedzialem, ze w kraju czeka na mnie wiele nieuporzadkowanych spraw, które musialem pozalatwiac do konca, zeby móc wrócic na powrót do „mojej” wioski.
***
Zastanawiacie sie, co dalej? Czy spelnilem swoja obietnice dana Kupindzie i wodzowi? Czy wrócilem do wioski, w której moglem przez caly dzien byc nago, w której na progach chat czekaly chetne kobiety z wystawionymi dla mnie ociekajacymi ich sokami cipkami, w której na powitanie wszyscy z nabozna czcia calowali mojego nabrzmialego penisa? Do wioski, w której wszyscy mnie szanowali jako ich mzimu, a takze jako, mimo iz nie bylem ich koloru skóry, SWOJEGO czlonka ich spolecznosci pelnej rozwiazlosci, seksu, chuci, zyjacych swoim rytmem i wedlug swoich ustalonych od wielu, wielu lat standardów. A moze jednak pozostalem w swoim kraju, posród znajomych i kolezenstwa, z którymi spedzilem wspólnie badz co badz wiele lat az do czasu „porwania” mnie przez tubylców.
Rozdzial V
Otóz tak – wrócilem.
Zalatwienie wielu spraw i problemów w kraju zajelo mi ponad 3 miesiace. Nie omieszkalem poodwiedzac „starych” znajomych i kolezenstwo, którym opowiadalem o tym, co mi sie przydarzylo. Oczywiscie nie wierzyli mi, za to chwalili doskonala opalenizne i obecnie wrecz aksamitna skóre (na co mialo wplyw codzienne smarowanie mnie przez wioskowe kobiety tamtejszym mazidlem). Jedynie jednemu z przyjaciól, z którym bylem na naprawde „blisko” pokazalem swojego kutasa. Co prawda bez popijania wioskowego napoju mój penis powrócil do „spoczynkowej” pozycji, ale jego wielkosc i grubosc sie nie zmniejszyla… no moze troszeczke. Zachwycil sie nim, jego wielkoscia (a widzial go niejednokrotnie wczesniej podczas naszych wspólnych nagich nasiadówek, kiedy to ja zazdroscilem mu wielkosci i rozmiaru jego kutasa) i chyba jako jedyny uwierzyl w to, co opowiadalem. Ogromnie mi zazdroscil. Sprezentowalem mu za to w nagrode flaszeczke napoju, którym raczylem sie codziennie w wiosce. Na nastepny dzien wpadl do mnie z radosna mina, rozpial kurtke i pokazal, ze od wczoraj ma caly czas „namiot” w spodniach i jesli „cos mu na drzewo nie ucieknie, to przerznie od reki…”
***
Po wyladowaniu na lotnisku i zalatwieniu odprawy oraz zakupienia pistoletu i niezbednej do niego reszty wyposazenia ruszylem w kierunku mojego „przeznaczenia”, czyli wioski, z która jakos zzylem sie i zaczynalem za nia tesknic. Ciagnac za soba swoja walizke ruszylem droga w kierunku, z którego przywiozla mnie ponad miesiac temu pólciezarówka. Po paru godzinach udalo mi sie zatrzymac jakies zdezelowane auto, a poniewaz umialem jako tako porozumiec sie w ich jezyku kierowca zgodzil sie podwiezc mnie do miejsca, z którego wiedzialem, ze trafie na powrót do wioski.
Cale popoludnie jechalismy, a kiedy poznalem miejsce, z którego odwozono mnie na lotnisko wysiadlem i ruszylem w strone wioski orientujac sie wedlug slonca. Jakze dziekowalem mojemu ojcu za to, ze nauczyl mnie poruszac sie po nieznanym terenie kierujac sie jedynie wskazówkami slonca i drzew. Zapadl zmrok i znalazlem zaciszne miejsce zeby przeczekac noc, bo mimo wszystko nie znalem ani terenu, ani warunków… bylem przeciez sam, wczesniej odprowadzalo mnie prawie pól wioski wiec nie mialem sie czego bac. Tak dotrwalem do rana, jedynie drzemiac w rozwidleniu galezi wielkiego drzewa pod rozgwiezdzonym niebem, nasluchujac porykiwania lwów, chichotu hien i wielu innych dziwnych odglosów zwierzyny zamieszkujacej te tereny.
Rano, wiedzac, ze juz jestem daleko od drogi, rozebralem sie do naga, gdyz ubiór meczyl mnie, krepowal moje ruchy – tak przywyklem do nagosci, ze w ubraniu czulem sie jak w wiezieniu. Ruszylem w droge. Slonce przyjemnie grzalo moje plecy, bose stopy na powrót czuly rozgrzana ziemie… czulem, ze jestem czescia tej krainy. Mijala godzina za godzina, a ja nieustannie wedrowalem w kierunku „mojej” wioski. Póznym popoludniem zaczalem poznawac majaczace w oddali wzniesienia, które byly charakterystyczne dla „mojej” okolicy. Wiedzialem, ze ide w dobrym kierunku i jeszcze pare godzin, a bede na miejscu. Cieszylem sie na mysl, jakaz sprawie im niespodzianke swoim przybyciem, a przede wszystkim tym, ze dotrzymam danego slowa Kupindzie i wodzowi.
Wreszcie zobaczylem znajome kepy drzew i krzatajace sie w polu kobiety. Zboczylem z najkrótszej trasy chcac dojsc do wioski od przeciwnej strony, tak zeby sprawic im niespodzianke. Wreszcie wszedlem w obreb wioskowych chat. W pierwszej chwili zrobil sie zamet i poploch wsród kobiet – jakis nieznany czlowiek wylania sie spoza chat i smialo idzie srodkiem wioski, by po chwili ustapic miejsca niepohamowanej radosci i okrzykom radosci. Kilka bedacych najblizej mnie kobiet pedem rzucilo sie w moim kierunku, otoczylo mnie ciasnym wianuszkiem, tulac sie do mnie, glaszczac mnie po ciele… ze o calowaniu lekko nabrzmialego na ich widok kutasa nie wspomne. Ujawszy mnie pod ramiona prowadzily pokrzykujac radosnie, ze „ich mzimu wrócil…” Prowadzily mnie wprost do chaty wodza, który zapewne powiadomiony o moim przybyciu wyszedl przed chate. Wódz rozczulil sie na mój widok, przytulil sie do mnie, poglaskal mnie po twarzy po czym schylil sie i ucalowal mojego kutasa prosto w wyzierajacy spod napletka nabrzmialy i zaczerwieniony lebek. Spojrzal na mnie i zobaczylem, ze choc ma oczy pelne lez, to usmiecha sie pelen radosci i szczescia. Lecz ja rozgladalem sie wokolo wypatrujac kochanej twarzy.
Zobaczylem, jak spoza chaty biegnie w moim kierunku ona – ona, moja Kupinda. Jej teraz sporych rozmiarów brzuch torowal sobie droge w powietrzu, a jej nabrzmiale piersi podskakiwaly w rytm jej biegniecia nieskoordynowanie majtajac sie we wszystkich kierunkach. Dobiegla do mnie i rozpedem rzucila sie na mnie o malo mnie nie wywracajac na ziemie. Ujela dlonmi moja twarz. Z jej oczu lecialy lzy jak grochy, znaczac lsniace sciezki na policzkach…
– Jestes, jestes – powtarzala – tak czekalam… jestes mój kochany, nareszcie jestes – trajkotala jak najeta – jestes, mój ty, kochany, najdrozszy, jedyny… jestes…
– Jestem – i przytulilem ja mocno do siebie – i zostane tak dlugo, jak dlugo mnie zechcecie goscic u siebie w naszej wiosce.
– Dzisiaj wieczór robic uroczystosc – oznajmil wódz i ruchami rak nakazal pozostalym kobietom zajecie sie przygotowaniami. – A teraz ty musi wypic ze mna nasz napój – i nalal pelna czarke i podal ja mnie.
Wziawszy czarke od niego, schylilem sie i ucalowalem czubek jego sterczacego penisa, dotknalem czolem do niego, wylalem spora porcje napoju na niego i wypilem do dna. Stesknilem sie za tym smakiem… no i oczywiscie za efektami, jakie on dawal. Kiedy calowalem i przykladalem do czola jego penisa wsród zgromadzonych wokól kobiet rozlegl sie glosny szmer i pomruki zadowolenia, a takze potupywania, co bylo u nich oznaka wielkiej pochwaly i uznania. Takze Kupinda, kiedy zostalismy sami uscisnela mnie mocno i powiedziala, ze zachowalem sie z szacunkiem i jak przystalo na „dobrego wioskowego mzimu”.
Kiedy sciemnilo sie posrodku wioski zaplonelo ogromne ognisko, rozpoczela sie zabawa, Siedzialem obok wodza, popijajac napój przeznaczony dla tego typu zabaw, ulewajac tradycyjnie kilka kropli na wodzowego kutasa, zreszta on czynil podobnie. Kupinda siedziala przytulona do mnie, trzymajac mocno pod ramie, jakby bala sie, ze znowu ja opuszcze, glaszczac moje cialo, jakby nie mogla uwierzyc, ze jestem znowu obok niej. Oczywiscie pojawily sie brzemienne dziewczeta, które odbyly ze mna „swój pierwszy raz”. Kazda podchodzila, calowala i przykladala do czola mojego na powrót sterczacego i nabrzmialego penisa. Inne kobiety, które zaplodnilem w czasie mojej poprzedniej obecnosci, takze podchodzily i robily to samo, co i pierworódki. Podobalo mi sie to ich „balwochwalstwo” mojego kutasa, który wewnetrznie cieszyl sie, ze znowu bedzie mial róznych chetnych cipek do ruchania pod dostatkiem.
Ognisko plonelo, obok niego na roznach pieklo sie jakies mieso i warzywa, na lisciach porozstawiane byly owoce, ale przede wszystkich nieustannie krazyly tykwy z owym napojem, który wspólnie z wodzem ochoczo wychylalismy czarka za czarka. Rozpoczely sie tance w rytm bebnów… kobiety rytmicznie podskakiwaly, przytupywaly wzniecajac obloki wszedobylskiego kurzu. Zabawa rozkrecala sie na calego. Po pewnym czasie podchodzila do nas któras z tanczacych kobiet, calowala wodzowego kutasa, ssala go przez pewien czas badz siadala okrakiem na nim, podskakujac w rytm dudniacych bebnów. Takze i ja nie bylem pomijany w tych czynnosciach. Kupinda patrzyla z zadowoleniem, jak coraz to wiecej mlodych, starszych i starych kobiet podchodzilo do mnie, calowalo odsloniety lebek mojego nabrzmialego i sterczacego penisa, po czym bez ogródek nadziewaly sie na niego ujezdzajac go przez dluzsza chwile.
Orgia trwala w najlepsze – pelna seksu, perwersji i mnóstwa wypitego napoju. Taniec wokól ogniska nabral szalonego tempa i niektóre z kobiet zaczely sie wzajemnie piescic, calowac, stykac nagimi cipkami o inne cipki. Przed miejscem, gdzie siedzialem ja i wódz, cztery kobiety utworzyly mini krag wsadzajac sobie cale dlonie w cipke d**giej dogadzajac sobie tym sposobem. Ich wsuwajace sie i wysuwajace z rozpalonych pozadaniem cipek lsnily od ich soków w blasku plomieni ogniska. Towarzyszyly im przy tym pojekiwania, pomrukiwania, a kiedy któras z nich osiagala orgazm to i pokrzykiwania. Patrzylismy z wodzem na te zabawe, która dawala przyjemne dla oczy wrazenia. Az wreszcie nie wytrzymal, zwracajac sie w moim kierunku powiedzial:
– Juz tyle czasu siedzisz tutaj, a jeszcze nie ruchales Kupindy… chce widziec, jak robisz to z moja córka..
Rad nie rad pociagnalem Kupinde za reke ku sobie. Kupinda byla w wysokiej ciazy, jej ksztaltny wielki brzuszek dotknal mojego brzucha. Nacelowala swoja szparke na mojego penisa, by po chwili zaglebil sie w jej goracym i mokrym wnetrzu. Oparla sie rekoma o moje kolana i tak przez chwile mój penis wjezdzal i wyjezdzal z jej cipki. Wódz z zainteresowaniem patrzyl na mojego jasnego kutasa zanurzajacego sie miedzy jej czekoladowe wargi sromowe, pomrukujac z zadowoleniem. Ujal w reke swoja pale i nieustannie patrzac na nasze poczynania masturbowal sie rytmicznie. Kupinda krecila sie na moich kolanach niecierpliwie. Nie byla to zbyt wygodna dla niej pozycja w jej stanie. Szepnalem jej, zebysmy zmienili pozycje na wygodna dla niej, co z checia uczynila, klekajac wypietym w moim kierunku tyleczkiem, ukazujac lsniaca od soków i podniecenia w blasku ogniska cipke. Schwycilem ja za biodra i zaczalem rytmicznie posuwac od tylu. Jej cipka mimo tylu wyplywajacych z niej soków byla nadal ciasna, scisle obejmowala pochwa mojego kutasa. Z kazdym moim ruchem glosny wzdychala, az poczulem, jak jej szparka zaczyna zaciskac sie mocniej na moim czlonku. Wiedzialem, ze zbliza sie jej orgazm. Takze i ja poczulem zblizajacy sie wytrysk. Prawie jednoczesnie dotarlismy „na szczyt”. Przez chwile jeszcze wpuszczalem w nia swoja sperme. Kiedy wyjmowalem go z niej, na koncu mojego kutasa zwisala nadal obfita kropla spermy. Katem oka dostrzeglem, ze wódz teraz juz nie masowal swojego kutasa, ale wrecz walil go z szybkoscia tloka pracujacego na wysokich obrotach silnika wyscigowego bolidu. Az po chwili krzyknal, jego reka znieruchomiala, a na czubku jego paly pokazala sie duza kropla bialej spermy i zaczela powoli splywac mu po palcach az na obwisly worek.
Nie wiadomo skad, ale nagle, pojawila sie Mguwa w otoczeniu poteznych kobiet. Widzac, ze wódz upuscil wlasnie swoje soki szybko zblizyla sie do niego, schylila sie i zaczela namietnie ssac jego ospermionego kutasa. Mlaskala przy tym niesamowicie jedna reka trzymajac kutasa, d**ga zas mietosila jego worek, ciagnac go az do granic wytrzymalosci w dól. Kiedy wylizala i wyssala calkowicie jego pale, spojrzala w moim kierunku. Na jej twarzy zagoscilo cos na ksztalt usmiechu. Oblizala sie lubieznie po ssaniu wodzowej paly i skierowala sie w moja strone. Podeszla blizej. Stanela do mnie tylem i wypiela mocno swoje wysuszone posladki, spomiedzy których zwisaly jej wielkie i pomarszczone wargi sromowe. Stala w rozkroku podtrzymywana przez dwie z towarzyszacych jej kobiet wystawiajac na mój widok swoja rozwarta, ociekajaca sluzem cipe. Wiedzialem, co musze zrobic. Nie za bardzo mi sie to usmiechalo, gdyz wolalem jednak mloda i ksztaltna szparke Kupindy i wielu innych wioskowych kobiet lub dziewczat, ale „co obowiazek, to obowiazek”. Nie chcialem miec w niej wroga. Rad nie rad podnioslem sie siedziska i podszedlem do niej. Jednym zdecydowanym i brutalnym pchnieciem wjechalem w jej pizde. Az zapiszczala. Nie wiem, czy z rozkoszy, czy z bólu (raczej to pierwsze, bo z jej cipy wrecz wyciekaly potoki sluzu). Rznalem jej sucha cipe trzymajac mocno za chude posladki. Kilka minut „zaspokajalem” staruche. Lecz w koncu zmeczylem sie i moje ruchy w jej cipie ustaly. Cofnalem sie lekko w tyl, a mój penis wyskoczyl z niej z glosnym mlasnieciem. Mguwa powoli odwrócila sie do mnie. Poklepala mnie po ramieniu, mamroczac cos bezzebnym ustami, wziela w swoja garsc mój napecznialy worek i jakby „wazyla” jego ciezar. Pomachala nad moim przyrodzeniem swoja nieodlaczna miotelka i odeszla w glab wioski zadowolona. Wódz takze pokiwal dlonia z uznaniem – znaczy sie, dogodzilem starusze, ale niesmak pozostal.
Pojawily sie natomiast przy wodzu i mnie mlodziutkie dziewczeta, które w niedlugim czasie beda uczestniczyc w ich „swiecie” inicjacji. Otoczyly wianuszkiem wodza, bawiac sie od czasu do czasu jego sterczaca pala. Wódz nakazal kilku z nich, aby zajely sie takze mna, co skwapliwie uczynily, siadajac miedzy mna a Kupinda. Od razu zajely sie moim czlonkiem, smarujac go mazidlem, pieczolowicie smarujac nie tylko jego, ale takze i nabrzmialy worek. Robily to tak sumiennie, ze poczulem nowy przyplyw energii do dalszego kopulowania. Skinalem wiec reka na przechodzaca wlasnie obok nas kobiete z wielkimi piersiami. Natychmiast skrecila w moja strone. Podeszla blizej i tradycyjnie ucalowala z czcia czubek mojego penisa, przylozyla go do swojego czola i pytajaco spojrzala w moje oczy. Kiwnalem potakujaco glowa. Spojrzala w strone wodza, który takze kiwnal potakujaco glowa. Wiedziala juz, co ma robic. Polozyla sie na macie, która mialem pod nogami, rozkladajac szeroko na boki nogi i wystawiajac na mój widok swoja czekoladowa cipe. Spomiedzy fald jej warg ukazala sie rózowiutka norka, oczywiscie ociekajaca sluzem lsniacym w blasku plomieni ogniska. Kleknalem miedzy jej nogami. Jedna z otaczajacych mnie mlodych dziewczat nakierowala mojego penisa w strone jej cipki. Wspierajac sie na rekach pchnalem go zdecydowanie w gotowa do kopulacji kobiete. Wjechal w nia gladko, jak ostry nóz w maslo. Zaczalem systematyczne rzniecie tej poslusznej mojej chuci cipki. Kobieta objela mnie rekoma w pasie, przytrzymujac, jakby bala sie, ze zbyt szybko wyjde z niej. Ale ja nie mialem zamiaru. Czulem, ze mam zapas spermy, która musze wypuscic. Po paru minutach czulem, ze jest gotowa do orgazmu – dyszala coraz szybciej, pomrukiwala z coraz wiekszym zadowoleniem. Ja tez czulem, ze zbliza sie i u mnie ta chwila. Kiedy jej pomruki przeszly w ciagly ton, co bylo oznaka jej orgazmu trysnalem moim nasieniem w jej ochocza cipke. Wpompowalem spora porcje i zastyglem w bezruchu. Uslyszalem klaskanie za soba – to wódz po raz kolejny dawal tym wyraz swojemu zadowoleniu. Wyjalem swiecacego sie od spermy i sluzu kutasa z cipki kobiety, która natychmiast przyssala sie do niego ustami wylizujac go do czysta i wysysajac z niego pozostale resztki spermy i ponownie pocalowala jego czubek i przylozyla go do czola.
***
Po kilku dniach „aklimatyzacji” w „mojej wiosce” odwiedzil nas poslaniec z zaprzyjaznionej meskiej wioski. Przybyl z wiadomoscia od ich wodza, który gdy tylko dowiedzial sie o moim ponownym przybyciu wyslal do nas poslanca, który w jego imieniu zaprosil wodza i mnie do nich na zorganizowana uroczystosc inicjacji mlodych chlopców w ich wiosce. Wódz oczywiscie podziekowal za zaproszenie i obiecal, ze pojawimy sie na niej. I tak tez sie stalo – po trzech dniach wyruszylismy z wodzem i kilkoma kobietami w formie „obstawy”. Po paru godzinach wedrówki, z racji powolnego chodu wiekowego wodza, dotarlismy do meskiej wioski. Widac bylo goraczkowe ostanie przygotowania do uroczystosci. Plac na srodku wioski byl wysprzatany, drewno do ogniska przygotowane, a wokól niego poustawiano siedzenia, oczywiscie z „tronem” dla ich wodza, a obok niego staly ozdobne siedzenia przygotowane z mysla o nas.
Wódz przywital sie z nami serdecznie, czestujac ich napojem, który jako zywo smakowal i dawal te same efekty jak w wiosce kobiet. Podczas naszego marszu na uroczystosc nasze penisy lekko opadly nie majac „dopalacza” w postaci napoju. Teraz, po kilku lykach owej mikstury, nasze czlonki zaczynaly, jak za dotknieciem czarodziejskiej rózdzki, powracac do twardej postawy. Wodzowie rozmawiali ze soba, a ja obserwowalem przygotowania do inicjacji w meskim wydaniu. Wniesiono cos w rodzaju kozla i ustawiono na wprost siedziska wodza. Po przeciwnej stronie palacego sie ogniska zasiadlo kilku tubylców z bebnami, powoli zaczynajac jakby próbowac instrumenty – w sumie wychodzila z tego jakas melodia i rytm. Po prawej stronie ustawiono kilkunastu chlopców w wieku 12-14, jak na moje oko. Stali zbici w grupke nie wiedzac, co ich czeka, chociaz wcze4sniej jako dzieci widzieli te ceremonie, to jednak co innego ogladac inicjacje, a co innego byc jej uczestnikiem, wiedzieli na pewno o tym, ze dzisiaj bedzie ich inicjacja do meskiego grona. Muzycy coraz glosniej zaczeli wybijac rytm, którys z nich zaczal smetnie zawodzic (inaczej nie umialem tego nazwac, bo raczej przypominalo to odglosy wyjca w tropikach niz spiew). Wódz wioski zaprzestal rozmowy z „moim” wodzem i skinal reka. Na srodek okregu wtoczyl sie otyly mezczyzna wymalowany pstrokatymi farbami, wygladal jak pomalowana w pijanym widzie papuga, ze sterczacym spod wielkiego brzucha malutkim kutasem, a pod nim wisialy w rozciagnietym prawie do kolan workiem z jajami, do którego przyczepione byly rózne swiecidelka. „To ich szaman” szepnela jedna z siedzacych za moimi plecami ochroniarek.
Rozpoczal taniec wokól siedzacych w okregu mezczyzn, pokrzykujac, pojekujac i mamroczac cos tam w ich jezyku w rytm dudniacych bebnów i popiskujacych piszczalek, machajac trzymana w reku miotelka z piór papug, traw i chyba wlosów. Kilku mezczyzn wnioslo i ustawilo naprzeciwko ich wodza, a przed naszymi oczami, cos w rodzaju wysokiej lawki wyscielonej chyba bawola skóra. Szaman wydzieral sie coraz glosniej machajac opetanczo miotelka przed cialami i oczami stojacych w rzedzie nastolatków. Przestal. Inni mezczyzni podprowadzali kolejno chlopców i ukladali ich na tej lawie w takiej pozycji, iz ich tylki byly wypiete w naszym kierunku. Kiedy juz wszyscy byli ulozeni na swoich miejscach, inny pomocnik szamana podszedl z duzym naczyniem i polewal ich tylki jakims tluszczem, i to w takiej ilosci, ze splywal on rowkiem miedzy posladkami, po wyeksponowanych workach z nabrzmialymi jajami i zwisajacych kutasach, po ich udach, lydkach, stopach… i rozsmarowywal dokladnie okolice odbytu. Szaman wznowil swoje zawodzenie, a podchodzac do kolejnego chlopca pomocnik podawal mu wystrugane z drewna cos na ksztalt analnego pluga, który szaman zrecznym ruchem zatykal kazdemu po kolei jego tylek. Kiedy juz wszyscy byli „zatkani” korkami, pod stojacym stolem pojawili sie starsi mezczyzni i usiedli „po turecku” tak, ze kazdy z nich siedzial miedzy dwoma „nieszczesnikami”, którym wyraznie widac bylo, ze drza nogi. Na znak dany przez szamana kazdy z siedzacych ujal w rece po zwisajacym na razie kutasie i zaczal mu obciagac. Z mojej strony wygladalo to, jakby kilka mleczarek doily stadko krów.
Siedzace za moimi plecami „ochroniarki” zaczely coraz to glosniej sapac i dyszec… pomyslalem sobie, ze taki widok dziala takze na nie podniecajaco, wszak wszystkie kochaly kutasy, lubily sie pieprzyc na potege – a tu tyle mlodych penisów, które obciagaja faceci adeptom wstepujacym w doroslosc. Siegnalem jedna reka w tyl i natrafiwszy na udo „ochroniarki” przesunalem ja w góre liczac, ze dotre az do jej cipki. Faktycznie – dotarlem… Jej cipka ociekala sluzem, wiec niewiele myslac wsadzilem bez pardonu od razu trzy palce w glab jej cipki, rozwartej z podniecenia i pozycji w jakiej siedziala. Westchnela cichutko i przeciagle. Pomyslalem, ze z d**giego boku siedzi d**ga i tez byloby jej przyjemnie, gdybym pogmeral palcami i w jej cipce. Tak tez uczynilem. Teraz mialem zajete obie rece, ale kobiety znaly sie na rzeczy – jedna przystawiala mi do ust czarke z owym napojem, d**ga zas ujela mojego kutasa i lekko go masowala. Zerknalem w strone „mojego” wodza. Jemu tez pilnujace i ochraniajace kobiety masowaly pale, podajac mu do picia czarke. Takze wódz meskiego plemienia byl „obslugiwany” przez dwóch mlodzienców, z których jeden ssal mu pale, a d**gi intensywnie lizal mu jajka.
Tymczasem mlodzi adepci doroslosci zaczynali jeden po d**gim tryskac sperma, która spadala na nogi siedzacych pod stolem i obciagajacych ich kutasy mezczyzn. Kiedy ostatni z nich trysnal swoja sperma, szaman skinal w kierunku wodza. Wódz podniósl sie ze swojego siedziska i podszedl do pierwszego z wypietych chlopców. Szaman szybkim ruchem wyciagnal z jego tylka drewniana „zatyczke”, a wódz, któremu w tym czasie jeden z uslugujacych polal kutasa mazidlem, namierzyl jego tylek, przytknal kutasa i bez pardonu brutalnie wepchnal mu calego swojego, slusznych zreszta rozmiarów, kutasa w dupe. Pchnal nim w jego dupie ze trzy razy i wycofal sie, podchodzac do nastepnego. I ceremonia sie powtórzyla: zatyczka, mazidlo, nacelowanie, wsadzenie i ze trzy pchniecia. Kiedy skonczyl z ostatnim wrócil na swoje siedzisko, wysunal biodra w przód eksponujac swojego swiecacego sie od mazidla kutasa. Jego przyboczni natychmiast nachylili sie nad nim i pieczolowicie zaczeli wylizywac i wysysac jago pale, mruczac przy tym i mlaskajac.
Moje rece nadal byly zajete pieszczeniem cipek moich „ochroniarek” – palce buszowaly w ich wnetrzach, a kciuk ugniatal ich lechtaczki. Wiercily sie okropnie, dyszac przy tym wprost do mojego ucha. Coraz to któras z nich nachylala sie w kierunku mojego penisa i ssala go namietnie, podczas gdy d**ga podawala mi czarke z napojem do popicia.
Tymczasem chlopcy, którzy przed chwila byli „rozdziewiczeni” drewnianym plugiem i kutasem wodza, nadal lezeli na ceremonialnym stole. Wódz dal reka jakis znak. Kilkunastu doroslych mezczyzn podeszlo do wypietych chlopców i zaczelo ich normalnie dupczyc. Rozlegly sie jeki umeczonych chlopców, lecz oni nie zwazali na to. Kiedy juz którys z nich spuscil sie do dupy mlodziencowi, ustepowal miejsca kolejnemu, który takze folgowal swojej chuci. Bo od tej pory, jak mi szeptem wyjasnila jedna z moich ochraniajacych kobiet, kazdy w wiosce mógl dupczyc takiego chlopaka, ale takze i ów chlopak mógl bezkarnie robic to oficjalnie z innymi mezczyznami. Wspólczulem tym chlopakom, bo kolejni podchodzili do nich i po parominutowym uzywaniu ich odbytu spuszczali sie. U niektórych chlopców juz bylo widac wyciekajaca z ich tylków sperme, a kolejka oczekujacych na „ceremonialne” dupczenie chlopców niewiele sie zmniejszyla. Oj, czekala ich jeszcze ciezka przeprawa, ale kolejne podawane im do picia porcje napoju chyba im pomagaly… a moze ich dupki przyzwyczajaly sie do penetrujacych ich tylki kutasów.
Wódz meskiej wioski zsunal sie bardziej na swoim siedzisku, pociagnal za reke jednego z jego osobistego towarzystwa. Mlodzieniec wiedzial, co ma robic. Stanal okrakiem nad jego kutasem, by po chwili nadziac sie na niego. Wódz tkwil w bezruchu, mlodzieniec natomiast regularnie nadziewal sie na wodzowego kutasa. Po kilku minutach zmeczyl sie widac, bo zastapil go d**gi z dzisiejszych poslugaczy i takze kilkanascie minut ujezdzal wodzowego kutasa. Oboje klekneli teraz przed wodzem, a ten zaczal trzepac swojego kutasa – po jakiejs chwili trysnal sperma na twarz jednego z nich, ale d**ga porcje skierowal na d**giego. Obaj przyjeli po slusznej porcji na twarz, oblizali sie ze smakiem i na zmiane zaczeli ssac jego pale, tak ze po niedlugim czasie byl wylizany do czysta.
Moim „ochroniarkom” takze niewiele brakowalo do orgazmu – ich uda drzaly spazmatycznie, sluz z ich cipek wyplywal prawie litrami. Ich cyce byly do maksimum wtulone w moje plecy, a ich rece zaczynaly wykonywac coraz to bardziej nieskoordynowane ruchy. Jeczaly glosno – i trudno sie dziwic: moje „pracowite” rece, widok tylu sterczacych kutasów, odglosy dupczenia chlopców odbywajacych inicjacje dzialal na nie jak wiadro owego napoju. Spojrzalem sie w strone „mojego” wodza, a ten zrozumial mój wzrok – kiwnal potakujaco glowa. Zagialem palce w cipce jednej z nich i pociagnalem ja w swoim kierunku. Zrozumiala. Poslusznie i z ochota przesunela sie do przodu i wypiela w moim kierunku swoja ociekajaca sluzem cipke. Kleknalem za nia i wepchnalem jej swojego kutasa az po same jaja. Jeknela z rozkoszy. Schwycilem ja za rozlozyste biodra i zaczalem solidnie pieprzyc. Mimo tego, ze byla taka wilgotna, rozluzniona praca moich palców, to jednak byla ciut ciasna. A to przez to, ze mój penis od ciaglego popijania owego napoju osiagnal rozmiary podobne do wielkosci kutasa „mojego” wodza. Kilka minut posuwalem ja, wstrzymujac sie z wypuszczeniem spermy, bo chcialem zachowac sily na pierdolenie takze d**giej „ochroniarki”. Kiedy pierwsza dostala orgazmu, wyszedlem z niej i skinalem na d**ga. Ta blyskawicznie wystawila mi swoja oslizgla cipke. Dupczylem ja kolejne kilka minut – napój mial te wlasciwosc, ze nie dosc, iz mialo sie chec i sily, to jeszcze wiedzialem, ze porcja spermy po takim dupczeniu bedzie duza i starczy na obdzielenie nia ich obu. Kiedy wyszedlem z jej rozgrzanej cipki obie przyblizyly sie do mojego penisa i zaczely go obciagac. Pozwolilem mojemu ladunkowi swobodnie wyleciec. Czuly ten moment, bo obie zblizyly otwarte usta do niego – trysnalem porcja, potem d**ga i jeszcze dwa razy. Obie polknely swoja „dzialke” (nauczylem je, ze mozna tez ja polykac, a nie koniecznie tylko tryskac w pochwe).
Popatrzyly na mnie zadowolonym i spelnionym wzrokiem… ucalowaly go z nabozna czcia, przytulily do czola i… podaly mi kolejna czarke z napojem. Zreszta i kolejka do chlopców zmalala do jeszcze dwóch oczekujacych na wolny tylek któregos z chlopaków – znaczy sie, ze ceremonia miala sie ku koncowi.
I tak tez faktycznie bylo – kiedy ostatni z mezczyzn wydupczyl wypietych chlopców, podeszli do nich mezczyzni i pomogli im sie podniesc, bo sami na pewno by upadli. Slaniali sie na swoich miekkich z wymeczenia nogach, z ich tylków wylewaly sie potoki wpompowanej w ich odbyty spermy, na twarzach kazdy z nich mial bolesny grymas, ale tez w ochach blask przejscia przez proces inicjacji – stali sie prawdziwymi mezczyznami w oczach calej wioski.
Jako, ze to byl koniec ceremonii mezczyzni zaczynali powoli rozchodzic sie do swoich chat. Poniewaz bylo juz pózno w nocy, wioskowy wódz zaproponowal nam przespanie sie w chacie dla gosci, abysmy dopiero rano mogli wyruszyc w droge powrotna. Rozlokowalismy sie w chacie – nie byla ona zbyt wielka, a nas byla szóstka osób, w tym cztery wielkie kobiety stanowiace nasza osobista ochrone. Zleglismy na podlodze wylozonej matami. Bylo ciasno, a nasze ochroniarki nadal mialy chcice napatrzywszy sie na wielka orgie w meskim wykonaniu. To nic, ze ja wyruchalem moje dwie ochroniarki, a mój wódz takze zasadzil kazdej ze swoich ochroniarek swoja pale w ich cipki. One nadal mialy chec. Teraz juz bez zenady zamienialy sie miejscami i co rusz któras ssala mojego kutasa lub wodzowego, inne w tym czasie ciagaly nas za worki – z wodzowym mialy latwiej, bo jego wór byl juz mocno obwisly, ale i z moim tez sobie dobrze radzily. Lizaly nasze jaja, by po chwili kucnac nad sterczaca pala wodza lub moja i nadziac sie bez pardonu do samego konca i poujezdzac nas przez jakis czas. Nie byly poszkodowane – mój kutas dorównywal wielkoscia i gruboscia wodzowej pale – z tym, ze ja po raz kolejny spuscilem sie w nie ruchane jeszcze dzisiaj przeze mnie szparki… by po chwili zaczely nadziewac sie ospermionymi cipkami na kutasa wodza. W tym czasie inne pieczolowicie wylizywaly resztki spermy i sluzu z naszych kutasów. Dlugo w noc jeszcze trwala nasza malutka, wodzowa i moja, orgietka, az zmeczeni wrazeniami dnia i wieczoru oraz wyssani do cna ze spermy zasnelismy wtuleni w siebie, to znaczy ja bylem przygnieciony wielkimi cyckami i udami moich ochroniarek.
Rankiem po przebudzeniu i zjedzeniu jakiegos skromnego posilku, wypiciu obowiazkowej czarki napoju i pozegnaniu sie z wodzem meskiej wioski wyruszylismy w droge powrotna. Trwalo to prawie pól dnia, ale to tylko dlatego, ze wódz z lekka niedomagal z chodzeniem, a i kobiety-ochroniarki domagaly sie kolejnych porcji pieprzenia sie albo z wodzem, albo ze mna. Do wioski dotarlismy jakos przedwieczorna pora. Jeszcze nie zdazylismy dojsc do wioski, kiedy jakas wioskowa kobieta podbiegla zdyszana do nas i oznajmila, ze Kupinda wlasnie urodzila – urodzila córeczke, przez co wioska byla pelna szczescia: nie dosc, ze jedyna prawowita córka wodza, to na dodatek zona ich mzimu. Wódz w przyplywie radosci wysciskal mnie czule i w porywie chwili znowu schylil sie i ucalowal mojego kutasa w wystajacy spomiedzy napletka lebek i przytknal go sobie do czola. Tak dziekowal mi za to, ze sprawdzam sie w roli wioskowego rozplodnika i przysparzam splendoru jego wiosce, no i chyba tez za to, iz wrócilem do wioski, a teraz jego córka urodzila dziecko – i to dziewczynke.
Swoje pierwsze kroki skierowalem wlasnie do naszej chaty, zeby zobaczyc Kupinde i nasza nowo narodzona córeczke. Kupinda lezala na macie, jej twarz wyrazala szczescie, a jednoczesnie i zmeczenie porodem. Na jej brzuchu lezalo nasze malenstwo – taka kruszynka o jasnej skórze i glówce pokrytej kedzierzawymi czarnymi wloskami. Kleknalem obok nich – ucalowalem Kupinde i szepnalem jej do ucha „dziekuje za taka sliczna córeczke”, a potem ucalowalem tez malenstwo. Wódz oglosil wielka wioskowa fete na te okolicznosc i wszyscy rozbiegli sie czynic przygotowania do niej.
cdn.